niedziela, 25 stycznia 2015

Rozdział 5

Dodałam bohaterów, zapraszam, jeśli was ciekawi, jak wyglądają postacie :) (klik)


- Jesteśmy na miejscu - stwierdził Niall i zgasił silnik. Zaparkowaliśmy przed olbrzymim budynkiem. Nad drzwiami wisiał szyld z napisem "Wood Green Animal Shelters". Nie wierzę, że w sobotnie popołudnie będę pomagać w schronisku. Zazwyczaj o tej porze odsypiam piątkową imprezę i przygotowuje się do kolejnej.
Mam wrażenie, że przy Niall'u bardzo się zmieniam. Znam go zaledwie od kilku dni, a moje życie już wywróciło się do góry nogami, o ile życie ma nogi.
Chcę iść na studia. Ja. Chcę. Iść. Na. Studia. Nigdy nawet mi to nie przeszło przez myśl.
Nikt inny wcześniej nie sprawił, że się go słuchałam. Ale przy nim na wszystko się zgadzam. Tracę swoją niezależność, a co dziwniejsze, wcale mi to nie przeszkadza. Wręcz mi się to podoba.
Gdzie się kur*a podziała stara Kate? Co jest ze mną nie tak? Przecież ja jestem Black...
- Wysiadasz? - spytał Niall, przerywając moje rozmyślania. Potrząsnęłam głową, aby już nie bujać w obłokach. Ostatnio zdarza mi się to za często.
Wysiadając z samochodu dokładniej przyjrzałam się budynkowi. Zauważyłam, że przed nim stoi niska blondynka. Obdarzyła szerokim uśmiechem Naill'a, po czym pobiegła w jego kierunku. Chłopak objął jej twarz w dłonie i delikatnie ją pocałował. Po tym skromnym pocałunku dziewczyna patrzyła się mu prosto w oczy. Od jej oczu bił taki blask, jakby właśnie patrzyła na najważniejszą na świecie osobę.
Prychnęłam pod nosem. Jak można się tak delikatnie całować? Przecież oni nawet nic nie poczuli.
Ale kiedy tak na nich patrzyłam, coś zakuło mnie w serce. Nie mogłam się im dalej przyglądać, odwróciłam wzrok. Jeszcze jej nie poznałam, ale mam złe przeczucia. Pewnie niezła z niej suka. Moja samotność nie trwała długo. Niall podszedł do mnie z Loren u boku chwilę po tym ich okropnym okazywaniu uczuć. Przed oczami ponownie miałam ich pocałunek. Był taki delikatny. Tyle razy się już całowałam, ale nigdy w taki sposób. Oni w ogóle coś czuli? Bo Loren chyba ledwo co dotknęła Niall'a! Ja bym mu pokazała, co to znaczy porządne całowanie. Nie, muszę się ogarnąć. Co się ze mną kur*a dzieje?!
- Kate, poznaj Loren - przedstawił nas sobie Niall. Dziewczyna wyciągnęła rękę w moim kierunku. Jakoś nie miałam ochoty jej uścisnąć. Zacisnęłam ręce na piersi. Chłopak spojrzał się na mnie wymownie, na co przewróciłam oczami i uścisnęłam jej dłoń.
- Miło cię poznać. Dużo o tobie słyszałam - powiedziała, po czym szeroko się uśmiechnęła. 
Nie wiem czemu, ale mam pewne obawy co do jej szczerości. Pewnie kiedy zostaniemy same, będzie dla mnie wredna, a aktualne zachowanie to tylko pozory przy Niall'u.
- Ciekawe skąd - bąknęłam. Nie mam najmniejszego zamiaru być dla niej miła.
- Niall ciągle o tobie nawija - odparła. Spojrzałam zdziwiona na chłopaka. Spuścił wzrok i się zarumienił. Ciekawe co o mnie opowiadał. Pewnie nic miłego, bo trudno znaleźć u mnie pozytywne cechy, nie licząc wyglądu oczywiście.
- Dobra, skończmy. Chodźcie do środka - powiedział Niall i skierował nas w stronę wejścia. W schronisku przywitał nas starszy pan. Uśmiechnął się na mój widok. Jemu też coś o mnie nagadał?
Starszy pan, jak się okazało nazywał się Stef. Powiedział, że przyszły nowe koce dla psów i poprosił mnie i Loren o ich rozpakowanie. Super. Ja i Loren sam na sam. Zapowiada się ciekawie.
Podniosłam z podłogi duże pudło i udałam się za Loren. Usiadłam na ziemi w garderobie i przecięłam taśmę, tym samym otwierając paczkę. W recepcji zostało jeszcze jedno pudło, więc Loren po nie poszła. 
Pewnie kiedy tu wróci będzie się na mnie wyżywać, bo ten uśmiech to tylko maska, którą zakłada w pobliżu Niall'a. Ale po moim trupie, ja nie dam sobą pomiatać.
Loren wróciła z kocami. Nie mam zamiaru z nią rozmawiać. Jednak niekomfortowa cisza nie trwała długo, bo dziewczyna ją przerwała.
- Jak już je rozpakujemy, to pójdziemy rozdać psom do boksów - powiedziała i uśmiechnęła się. Ten głupi uśmiech kiedykolwiek schodzi jej z twarzy?
- Dobra, jak sobie chcesz - burknęłam nie przerywając swojej pracy. Loren jednak przerwała swoją i zmierzyła mnie wzrokiem.
- O co ci chodzi? Coś ci zrobiłam? - spytała niewinnie. Nie wytrzymałam i odłożyłam pudło.
- Już nie udawaj. Dobrze wiem, że tylko przy Niall'u jesteś taka miła - odpyskowałam. Już czekałam na odpowiedz z jej strony, ale Loren tylko się zaśmiała.
- Ja nikogo nie udaje, Kate. Dlaczego w ogóle tak pomyślałaś? - spytała.
- Bo nikt nie może być aż tak miły! - krzyknęłam poważnie, ale patrząc na jej rozbawioną twarz nie mogłam powstrzymać uśmiechu. To chyba jest zaraźliwe.
Loren wyciągnęła ręce, żeby się przytulić na zgodę. Bardzo nie lubię takich gestów. Dziewczyna jednak nie czekała na odwet z mojej strony, lecz po prostu mnie objęła. Nie wiedziałam, jak mam zachować się w tej sytuacji, więc poklepałam ją po plecach.
- Trochę mi głupio, że zbyt pochopnie cię oceniłam - wyznałam.
- Nic nie szkodzi - odpowiedziała. Zrobiło się niezręcznie, teraz ja muszę rozwinąć rozmowę. Kur*a, nienawidzę tego.
- Eee.. Jak się poznaliście z Niall'em? - zadałam jej pytanie, które nurtowało mnie od dawna.
- Dwa lata temu w tym schronisku. Pamiętam, że przyszedł tutaj wtedy zupełnie niedoświadczony, nie wiedział, za co się zabrać. Tata powiedział, żebym pokazała mu klika rzeczy - opowiadała to z takim rozmarzeniem, jakby pamiętała każdy najmniejszy szczegół tego dnia.
- Stef to twój tata?
- Tak, ale dość już o mnie. Hmm.. Masz chłopaka? - zarumieniła się.
- Nie. Nie bawię się w związki. Miłość jak dla mnie jest chora i przereklamowana - wzruszyłam ramionami. Loren wydała się być urażona.
- Jak możesz tak mówić? Miłość to najpiękniejsze uczucie na świecie, po prostu jeszcze się nie zakochałaś - powiedziała. Co oni mają kur*a z tą miłością?! Nie mogą zrozumieć, że to jest zwykłe gówno?
- Możesz już skończyć? - bardziej rozkazałam niż spytałam.
- Dobrze, ale jeszcze jedno. Z kim idziesz na bal? - nie dała za wygraną.
- A kiedy on w ogóle jest?
- W przyszłym tygodniu - poinformowała mnie.
- Z nikim. Nie idę - wymruczałam.
- Nie masz z kim iść? Wiesz, skoro nikt cię nie zaprosił, to mogę ci kogoś załatwić. - Zaśmiałam się głośno na jej słowa.
- To nie jest tak, że ja nie mam z kim iść, kochanie. Mam wiele zaproszeń. Nie chce być nieuprzejma, ale chłopacy ślinią się na mój widok - poklepałam ją po kolanie - także dzięki - powiedziałam przez śmiech.
- Wiesz, trochę cię nie rozumiem - pokręciła głową.
- Nie ty pierwsza i nie ostatnia. A ty idziesz z Niall'em? - starałam się zmienić niewygodny dla mnie temat.
- Tak. Dla mnie bal to coś wspaniałego. Będę tańczyć całą noc w prześlicznej sukni, z moim kochanym u boku. Poczuję się, jak księżniczka. Dla Niall'a też jest to ważne. Jeśli zostanie królem balu to ma większe szanse na dostanie się na studia. Niby to taka bzdura, ale to też się liczy do Cambridge. Ten tytuł oznacza, że jest się lubianym. - Kiedy tak opowiadała o balu coś ponownie mnie zakuło w sercu. Przecież to tylko głupi bal!
- Skoro tak dużo chłopaków się tobą interesuje, to dlaczego z żadnym nie jesteś? - Kur*a, a już myślałam, że udało mi się zmienić temat.
- Mówiłam ci już! Bo nie chcę. Wolę chłopaków na jedną noc. Po seksie do domu i kłopot znikają - wzruszyłam ramionami. Dziewczyna wydawała się być zszokowana.
- Czyli ty nie.. nie jesteś dziewicą? - spytała rumieniąc się przy tym.
- Nie. A ty jesteś?
- Tak. Chcemy poczekać z tym aż do ślubu - odpowiedziała nieśmiało.
- "Z tym"? - uniosłam brew.
- Tak. no wiesz z... - Nie wierzę, że nie może tego wymówić.
- Z seksem? - dokończyłam za nią i zaśmiałam się.
- Tak - jej twarz oblała się jeszcze większym rumieńcem - a ty kiedy miałaś swój pierwszy raz?
- Jakieś, hmm... cztery lata temu? - zamyśliłam się.
- Wow, ile wtedy miałaś lat? - wydawała się zszokowana.
- Trzynaście - odpowiedziałam.
Do pokoju wszedł Niall wybawiając mnie od lawiny pytań.
- Co trzynaście? - spytał. Loren popatrzyła się na mnie skonsternowana, nie wiedząc co ma mu odpowiedzieć.
- Trzynaście koców - wzięłam sprawy w swoje ręce. Dziewczyna popatrzyła się na mnie dziękując bezgłośnie.
- Aha. Loren tata cię wołał - oznajmił. Na jego słowa blondynka pocałowała go w policzek i wyszła z garderoby. Naprawdę nie uprawiali jeszcze seksu? Nie chcę mi się wierzyć. Dwa lata i ich nawet nie kusiło?
- Co będziemy teraz robić? - spytałam.
- Widzę, że jesteś zapalona do pracy. To nie zdarza się często, więc musimy to wykorzystać. - Niall złapał mnie za rękę podnosząc z ziemi. Kiedy się dotknęliśmy przeszedł mnie przyjemny prąd. To było dziwne, dlatego momentalnie puściłam jego rękę, jak oparzona. Chłopak popatrzył na mnie tajemniczym wzrokiem. Nie mogłam odczytać jego uczuć.
- Co będziemy robić? - Nie odpowiedział na pytanie, tylko przebiegle się uśmiechnął.
Szliśmy w stronę, z której dobiegały szczekania psów. Kiedy do szliśmy na miejsce Niall wreszcie mi powiedział.
- Będziemy kąpać psy - uśmiechnął się od ucha do ucha.
- Nie mam mowy. Nie lubię tych zapchlonych kundlów - wskazałam ręką na psy.
- Nie lubisz tych słodziaków? - Wydął wargę, jak szczeniaczek.
- Nie - założyłam ręce na piersi - kiedyś taki jeden mnie pogryzł, jak byłam młodsza! - wykrzyczałam.
- To na pewno był jakiś głupi pies. Te wszystkie tutaj są grzeczne - wzruszył ramionami.
- Nie - starałam się być nieugięta. Niall wyciągnął mokrą gąbkę z wiadra.
- Jesteś pewna? - uniósł brwi.
- Tak! - krzyknęłam, po czym oberwałam gąbką. Moja koszulka momentalnie zrobiła się mokra.
- Dobra, ale ty jesteś upierdliwy! - poddałam się.
- Miałaś być dla mnie miła! - oskarżył mnie.
- Po moim trupie! - wytknęłam mu język, na co jeszcze raz ochlapał mnie wodą. Powoli zaczynał prześwitywać mój stanik.
- Jestem przez ciebie cała mokra. Masz jakąś koszulkę na zmianę? - spytałam przerywając jego głupią zabawę. Nie odpowiedział, tylko zdjął swoją koszulę, tym samym zostając w podkoszulku. Ktoś w ogóle nosi jeszcze podkoszulki w tych czasach?
Podziękowałam za ubranie i bezprecedensowo zdjęłam mokry T-shirt. Niall chyba poczuł się zawstydzony i zasłonił palcami oczy. On i Loren są tacy wstydliwi...
Założyłam koszulę Niall'a, ale była na mnie za duża, więc przewiązałam ją w pasie, tak, że było mi widać pępek.
- Masz umięśniony brzuch, chodzisz na siłownię? - spytał zaciekawiony.
- Czasami ćwiczę - odpowiedziałam mijając się z prawdą. Ale co miałam mu powiedzieć? Coś w stylu "Nie, nie chodzę na siłownię. Po prostu często uprawiam seks."? Ciekawe co sobie by o mnie pomyślał. Zależało mi na jego opinii, jak mało kogo.
- Wybierz sobie psa do kąpieli - zaproponował. Wyburczałam pod nosem kilka przekleństw. Ja naprawdę nie lubię psów!
Chodziłam po boksach rozglądając się za jakimś. Żaden szczególnie nie przypadł mi do gustu. Doszłam już do końca korytarza i ujrzałam czarnego "niedźwiedzia" leżącego w kącie ze spuszczoną głową. Zrobiło mi się go szkoda, wyglądał na smutnego.
Niall chyba zauważył, że dokonałam już wyboru i przyprowadził mi olbrzyma.
- To Wall-E, nowofundland. Został porzucony niedawno. Cały czas tęskni za właścicielem - opowiedział mi co nie co o psie.
Wall-E był inny niż wszystkie psy. Nigdy jeszcze nie widziałam takiego psa. Właściwie to nie wyglądał, jak pies, tylko jak niedźwiedź. Pogłaskałam go, na co zamerdał ogonem, ale nie podniósł głowy. Poczułam wewnętrzny obowiązek zaopiekować się nim.
Niall zabrał się za kąpiel Labrador'a.
- To nie fair. Ten pies nie ma praktycznie sierści! - zarzuciłam Niall'owi oszustwo.
- Po pierwsze, sama wybrałaś sobie pupila. A po drugie, chyba nie chcesz znowu być mokra? - zaśmiał się, bo czym lekko skierował strumień z węża w moją stronę.

- To do poniedziałku - uśmiechnęłam się.
- Do poniedziałku - odpowiedział mi Niall i odjechał.
Weszłam do domu i jak to miałam w zwyczaju poinformowałam o swoim przybyciu.
- Hej Ariana, już jestem - krzyknęłam rozglądając się po salonie. Nigdzie jej nie było. Podchodząc do stołu zauważyłam karteczkę, która na nim leżała. To wiadomość od niej.
"Wyjeżdżam z Troy'em na weekend, uważaj na siebie i nie puszczaj się zbyt często :)
xoxo Ariana"
Oby się dobrze bawiła. Ostatnio kiedy z nim wyjechała, wróciła do domu zalana łzami. Mam nadzieje, że Troy tym razem będzie zachowywał się, jak należy.
Odłożyłam karteczkę na stół i zaniosłam torbę do pokoju. Po całym przepracowanym dniu poczułam głód. Zajrzałam do lodówki, była tam tylko wczorajsza pizza. Nie miałam, więc zbyt dużego wyboru.
Jedząc kolacje zdałam sobie sprawę, że będę dziś sama w domu. Jestem z natury samotnikiem. Lubię przebywać z ludźmi, ale po pewnym czasie mam ich już dość. Jednak dzisiaj muszę się z kimś spotkać, bo za każdym razem, jak zamknę oczy mam przed nimi obraz Niall'a i Loren całujących się przed schroniskiem To dziwne uczucie wciąż powraca. Koniecznie muszę się z kimś zobaczyć, bo nie wytrzymam. Mam już dość tych natarczywych myśli.
Wyciągnęłam telefon i spojrzałam na moje kontakty.
Ariana - odpada, jest teraz gdzieś daleko z Troy'em.
Niall - odpada, jest pewnie teraz z Loren. Poza tym kim ja dla niego jestem, żeby się ze mną spotkał. Do tego spędziliśmy razem cały dzień.
Zayn - odpada. On mnie nienawidzi. Nie chce mnie znać. Serce zakuło mnie jeszcze mocniej niż przedtem. Jakby pękło, a jego kawałek ukruszył się na ziemię.
Nie wytrzymałam i rzuciłam telefonem o ścianę. Po nagłym wybuchu wyszłam z domu, trzaskając głośno drzwiami.

W klubie było głośno, lecz nawet mimo wypitych procentów moje myśli krążyły wokół jednego. Nie mogłam się na niczym skupić. Ciągle było mi tak samo cholernie źle.
- Dosyć - mruknęłam pod nosem. Dawno tego nie robiłam. Nie lubię tego. Jednak nie mam wyjścia. Jest tylko jeden sposób, aby uwolnić moje splątane myśli.
Udałam się na balkon, skąd było wdać cały parkiet. Podeszłam do typa siedzącego na sofie. Na mój widok uśmiechnął się pokazując swój złoty ząb. William wyglądem przypominał Snoop Dog'a.
- Kogo ja tu widzę. Kate, czy to ty? Dawno cię nie widziałem - stwierdził szyderczo, podnosząc szarmancko głowę ku górze. Dzięki temu ruchowi słychać było dźwięk jego złotych łańcuchów.
- To ja, William. Masz coś, dzięki czemu będę mogła się rozluźnić i choć na chwilę przestać myśleć? - spytałam.
- Dla ciebie słonko zawsze. - Wręczył mi białą tabletkę. Kiedy się po nią schyliłam dał mi porządnego klapsa w tyłek. Wspominałam, że go nienawidzę? To jeden z powodów, dla którego tu nie przychodzę.
- Tylko nie mam teraz kasy przy sobie - zakłopotałam się.
- Dla ciebie słonko zawsze za darmo. Ariana się już zajmie uregulowaniem długu. Mam nadzieję, że niedługo będziesz taka jak ona - powiedział i zaśmiał się. Jak ona? O co mu chodzi?
Nie mam teraz czasu zajmować się takimi sprawami.
Podziękowałam mu i odeszłam. Nie chciałam się ponownie zamyślać, więc połknęłam tabletkę i zeszłam na parkiet.
Dawno nie czułam w sobie tyle energii. Tańczyłam, jak szalona poruszając się w rytm muzyki. Chłopacy kleili się do mnie. Ocierali się swoimi spoconymi od tańca ciałami o moje, by zyskać choć trochę mojej uwagi. Niestety na marne. Byłam w takiej fazie, że nikt i nic się dla mnie nie liczyło. Jedynym moim problemem był nadmiar energii. Wiłam się po parkiecie i podskakiwałam. Robiłam wszystko, żeby tylko poczuć ulgę. Ile bym dała, żeby czuć się tak zawsze.
Nagle zatrzymałam się i stanęłam w bezruchu.
O kur*a. Zadanie domowe. Teraz mi się przypomniało, muszę wracać do domu!
Pośpiesznie wyszłam z klubu potykając się o próg. Złapał mnie jakiś chłopak.
- Uważaj, o mało się nie przewróciłaś - powiedział. Nic mu nie odpowiedziałam. Za bardzo spieszyłam się do domu. Niall będzie zły, przecież nie odrobiłam zadania domowego!
Ciężko mi się szło. Moje nogi tyle ważyły, że z trudnością je podnosiłam. Jeszcze ta woda na około! Zaraz utonę!
Gibałam się na boki, nie potrafiąc utrzymać równowagi. Podpierałam się o ściany okolicznych domów, aby ponownie się nie wywalić.
Usłyszałam dźwięk policyjnej syreny za sobą. Światła oślepiły mnie, kiedy odwróciłam się w stronę radiowozu.
- Pani pójdzie z nami - usłyszałam stanowczy głos.
- Kur*a - bąknęłam pod nosem. Tego mi jeszcze brakowało.
Droga do komisariatu minęła bardzo szybko. Nie wiedzieć czemu, nie mogłam powstrzymać się od chichotu. A może wiem? Ten radiowóz był różowy, a policjanci wyglądali jak misie. Jak różowe misie. Ponownie się zaśmiałam wysiadając z auta. Komisarz zrobił niezadowoloną minę widząc moje rozbawienie. Trzymając mnie za ręce wprowadził do celi.
Usiadłam na ławce. Teraz do mnie doszło, co zrobiłam.
Jaka ja jestem głupia. Przecież nie tego chciałam.
Krata uchyliła się, a do środka wszedł policjant.
- Może pani wykonać jeden telefon - oznajmił mi.
Do kogo ja mam teraz zadzwonić?
Ariany nie ma w domu.
Dla Niall'a jestem nikim.
Zayn mnie nienawidzi.
Wzięłam komórkę do ręki.
Tylko jeden telefon.
Wykręciłam numer.

Zapraszam do czytania mojego drugiego opowiadania :)



4 komentarze:

  1. To był genialne świetnie i ja chcę już nexta ;/
    Strasznie zaciekawiła mnie Ariana, jestem bardzo ciekawa o co chodzi ;)
    A Kate jest po prostu zajebista! :D

    OdpowiedzUsuń
  2. Czy ona się przypadkiem nie zakochuje w Niall'u o nie, nie. Tak być nie może :3
    Do następnego, swietny rozdział :3
    xoxo

    OdpowiedzUsuń
  3. Jestem ciekawa do kogo ona zadzwoniła ;3 Ona zakochuje się w Niallu ? <3 :** Jak wyobraziłam sobie Nialla i Loren to to ''wyglądało''
    sztucznie xd Czekam na next < 3

    OdpowiedzUsuń
  4. Świetny, z resztą jak każdy, czekam na nex'ta. ;* <3

    OdpowiedzUsuń