sobota, 7 lutego 2015

Rozdział 8

Zadzwonił dzwonek. Wszyscy kończą lekcję, idą do domu. Ale nie ja. Ja muszę iść na kółko chemiczne. Nie wierzę, że Niall mnie do tego namówił. Może nie będzie tak źle... Co ja gadam, przecież to kur*a chemia! Na dodatek z kujonami, bo kto normalny zostaje po lekcjach w szkole. Szczególnie, że jutro jest bal, a zajęcia w tym dniu zostały odwołane. Dla mnie to przesada. Dziewczyny na ten dzień wynajmują najlepszych fryzjerów, wizażystów, stylistów. Nie potrafię tego pojąć. To tylko głupi bal, po co tyle zachodu?
Wyszłam z sali jako ostatnia. Kiedy odkładałam książki do szafki zauważyłam Zayn'a. Stał niedaleko z grupką dziewczyn, która go otaczała. Od kiedy pamiętam, ma powodzenie u kobiet.
 Moja wścibska natura wygrała. Otworzyłam szerzej szafkę i schowałam się za drzwiczkami, aby mnie nie rozpoznał. Przez wywietrzniki wszystko dokładnie widziałam. Tak zamaskowana z łatwością mogłam podsłuchać ich rozmowę.
- Naprawdę nie chcesz iść na bal? To już jutro - podlizywała się jedna dziewczyna. Dekolt w jej bluzce z pewnością pokazywał za dużo, nawet jak dla mnie, a jestem dość wyzywająco ubierającą się  osobą.
- Zaynuś.. - co kur*a? "Zaynuś?!" - Wiesz, zawsze możesz iść ze mną - zaproponowała inna, trzepocząc przy tym rzęsami. Ta blondynka nie miała zbyt pokaźnego biustu. Mimo, że piersi były ciasno ściśnięte przedramionami, to nie dorównywały wielkością jej koleżance.
Zayn nie był nimi zainteresowany, bo kiedy mówiły nie patrzył na nie, tylko wyciągał kurtę i odkładał rzeczy. Wyglądał na zamyślonego i pochmurnego.
Zarzucił kurtkę na ramię i zamknął szafkę.
- Nie idę na bal - powiedział. Dziewczyny zaczęły się oburzać, zalewać go pytaniami i jeszcze bardziej wypinać swoje walory, aby zmienił zdanię.
- Dajcie mi już spokój - wymamrotał, przeciskając się przez tłum "fanek".
Nie wierzę.
Odłożyłam książki i z impetem trzasnęłam drzwiczkami. Przy moim boku zjawił się chłopak ze szkolnej drużyny sportowej. Oparł się szarmancko o ścianę.
- Co jest, mała? - spytał, bezczelnie przeżuwając gumę. I to ma zrobić na mnie wrażenie?
- Weź spier*alaj - burknęłam zdenerwowana. Nie mam dziś humoru. Odepchnęłam go ręką i stanowczo przeszłam obok niego.
Muszę odreagować, bo inaczej coś zniszczę, albo co gorsza Niall zobaczy mnie w takim stanie.
W wiacie za szkołą nie było dziś Nate'a. Wyciągnęłam szluga z kurtki.
Nie wierzę, że Zayn nie idzie na bal. Pamiętam, że kiedy byliśmy w pierwszej klasie już o nim wspominał i wszystko planował. Zawsze się z niego śmiałam i żartowałam, że jest bardziej kobiecy ode mnie. Ale teraz on nie idzie. To wszystko moja wina. Moja cholerna wina!
Zaciągnęłam się dymem, a przez moje ciało przepłynęła fala ukojenia.
Jestem jak huragan, niszczę wszystko, co napotkam na swojej drodze.
Obejrzałam się dookoła strzepując popiół z końca papierosa. W wiacie poza mną była para obściskująca się na stole. Na drugim końcu zobaczyłam bruneta siedzącego na prowizorycznej ławce z kostki brukowej, podobnej do tej, na której teraz siedzę. Chłopak także palił. Przyjrzałam mu się dokładniej. To Zayn.
Zauważył mnie. Nasze spojrzenia się spotkały. Uśmiechnęłam się lekko do niego. Chłopak także się uśmiechnął, a potem spuścił głowę. Potrząsał ją, opierając łokcie na kolanach. Kąciki ust nadal miał wygięte w lekkim uśmiechu, w uśmiechu rozpaczy.
Tak bardzo chciałabym, aby mi wybaczył. Usiadł przy mnie i przytulił, jak przyjaciel. Jak dawniej. Tak mi go brakuje...
Zayn zaciągnął się dymem, a następnie wyrzucił niedopałek na ziemię. Jeżeli dobrze widziałam, nie tylko papieros upadł, ale także pojedyncza łza. Chłopak wstał i nie patrząc w moim kierunku, wyszedł.
Sięgnęłam po nowego szluga. Jeden to zdecydowanie za mało. W oczach zebrały mi się łzy. Świat stawał się coraz bardziej rozmazany. Nie mogłam znaleźć początku zapalniczki. Zdenerwowana rzuciłam nią o ziemię. Słyszałam tylko, jak roztrzaskuje się na małe elementy. Zanurzyłam twarz w dłoniach. To ja doprowadziłam go do takiego stanu.
"Nie idę na bal" - te słowa prześladują mnie. Przewijają mi się w głowie, jak mantra. Chłopak, którego znałam nigdy by tego nie powiedział.
Otarłam łzy, uważając, aby nie rozmazać kresek.

Po drodze do sali chemicznej, wstąpiłam do toalety. Poprawiłam rozmazany makijaż, ale i tak na pierwszy rzut oka było widać, że coś jest nie tak.
Przez uchylone drzwi zobaczyłam Niall'a i Loren. Dziewczyna siedziała mu na kolanach i obejmowała go za szyję. Wyglądali na takich kur*a szczęśliwych. Oparłam się plecami o ścianę, wzięłam głęboki oddech i weszłam do klasy. W środku oprócz zakochanych byli jacyś dwaj chłopacy.
- Hej - przywitałam się.
- Cześć - odpowiedzieli chórem.
- To ja nie będę wam przeszkadzać - oznajmiła Loren. Pocałowała Niall'a na pożegnanie i wyszła.
Chłopacy przedstawili mi się. Harry był wyższy i miał burzę loków na głowie, a Louis opowiadał świetne dowcipy. Gdyby nie ich okulary i stroje, byliby niezłymi ciachami.
Zajęcia mijały w zaskakująco szybkim tempie. Co chwilę śmialiśmy się z żartów Louis'a. Harry pokazał mi kilka doświadczeń, o których nie miałam pojęcia. Nie sądziłam, że przebywając z kujonami będę się tak dobrze bawić. Kiedy ubierałam kurtkę i miałam już się zwijać, Harry wstąpił na drażliwy dla mnie temat.
- Co jutro robisz? - spytał niewinnie.
- Jeszcze nie wiem - odparłam.
- Słyszałem, że nie masz partnera na bal. I tak sobie pomyślałem, że może no wiesz... poszłabyś ze mną? - wydukał w końcu.
- Przepraszam, ale nie idę na bal. Nie chcę iść - odpowiedziałam fałszywie wykrzywiając w usta w uśmiechu.Harry zmarszczył brwi. Dlaczego kur*a wszyscy poruszają ten temat. Mam dość ciągłego odpowiadania na pytania o miłość, bal. To już nudne. Jeszcze raz ktoś o tym wspomni, a nie ręczę za siebie.
- Stary, Kate uważa, że miłość to gówno - zaśmiał się Niall, próbując mnie wyręczyć. Spojrzałam się w jego stronę.
- Są dwa typy ludzi: realiści i romantycy. Romantycy to ci, którzy cierpią - powiedziałam przeszywając go zabujczym wzrokiem.
- Nie. Jest jeden typ ludzi - romantycy. Realiści to ci, którzy się jeszcze nie zakochali - odpowiedział Niall. W jego oczach widziałam, że mówi prawdę. Uśmiechał się i patrzył mi głęboko w oczy. Takim wzrokiem powodował, że mogłabym uwierzyć w każde jego słowo i zrobić wszystko o co poprosi. Ale jednak mu nie wierzyłam. Za dużo przeżyłam, żeby mu przytaknąć.
- Ja też nie wierzę w miłość - przerwał naszą dyskusję Louis - ale na bal bym poszedł. - Wszyscy wybuchnęli śmiechem.

Dojechaliśmy z Niall'em do jego domu. W przyszłym tygodniu czeka mnie test zaliczający semestr, dlatego codzienne korepetycje to obowiązek.
Dzisiaj jestem bardzo zmęczona i czuję, że niczego się nie nauczę.
- Niall, nie mam dzisiaj siły. Jestem padnięta. Może przełożymy korki na jutro? - spytałam podczas obiadu. To miłe ze strony pani Horan, że go przygotowała również dla mnie. Szkoda, że jeszcze jej nie poznałam. Zawsze jest w pracy.
- Pierwszy i ostatni raz - uśmiechnął się - ale z rana, bo wieczorem jest bal. Porobimy coś, czy jedziesz do domu? - spytał pochmurno, jakby druga opcja nie była satysfakcjonująca.
- Zależy co masz na myśli - odpowiedziałam i zjadłam kolejną łyżkę zupy.
- Podobno nie oglądałaś Wall-E'go...  - Uniósł pytająco brew do góry.
- Super! - wykrzyczała Molly i pobiegła szukać filmu.
- Chyba nie mam wyboru - zaśmiałam się.
Niall poszedł zrobić popcorn. Wcześniej nie przypuszczałabym, że będę się tak cieszyć z oglądania bajki. Ostatnio bardzo się zmieniłam. Im jestem szczęśliwsza, tym coraz bardziej przygnębiona. Te uczucia wzajemnie się wykluczają, a jednak. Im jestem szczęśliwsza, tym bardziej mi czegoś brakuje. Najgorsze, że nie mam pojęcia czego.
Siedziałam na kanapie pomiędzy Niall'em, a jego młodszą siostrą. Wśród nich czuję się jak w rodzinie. Cholernie miłe uczucie.
Film wydaje się ciekawy, ale moje zmęczenie dało górę. Oparłam głowę o ramię Niall'a. Poczułam cudowny zapach jego żelu do kąpieli. Moje powieki stawały się coraz cięższe, nie miałam już siły ich utrzymać.

Leżałam na sofie sama. Niall'a i Molly już nie było. Zerknęłam na zegarek. Kur*a, wychodzi na to, że zasnęłam. Chłopak wszedł do salonu i zaśmiał się.
- Śpiąca księżniczka się obudziła. - Zrobiłam urażoną minę.
- Coś mnie ominęło? - spytałam.
- Oprócz całego filmu i odwiedzin Loren to nic - naśmiewał się ze mnie.
- Loren tu była? - zdziwiłam się.
- Tak, wpadła na chwilkę. Przywiozła mi krawat, który będzie idealnie pasował do do jej sukni - przewrócił oczami. Zaśmiałam się na jego gest.
- Chodź, odwiozę cię do domu.

Po wczesnym spacerze z Wall-E'm spakowałam najpotrzebniejsze książki do torby i udałam się na korki. Jest przed dziewiątą. Rzadko kiedy wstaję tak wcześnie. Pogoda dziś nie dopisuje. Nie pada, ale nad niebem wiszą ciemne chmury.
Zapukałam do drzwi, ale nikt mi nie otworzył. Postanowiłam sprawdzić, czy są zakluczone. Nie były, więc weszłam do domu.
- Niall? - spytałam. Nigdzie go nie widziałam. Spytałam ponownie, ale nadal nic. Rozejrzałam się i zauważyłam go na kanapie. Wyglądał tragicznie. Oczy miał przekrwione, całe zapłakane. Był ubrany w stary podkoszulek i bokserki. Nawet się nie przebrał.  Natychmiast do niego podbiegłam.
- Co się stało? - zapytałam nerwowo.
- Ona.. Loren.. zerwała ze mną - wydukał przez szloch.
- Co kur*a?! - krzyknęłam. Przytuliłam go mocno. Wyciągnęłam chusteczkę z pudełka leżącego na stoliku i otarłam mu łzy z policzków.
- Dlaczego? Podała powód? - spytałam klęcząc przed sofą.
- Nie. Nic nie rozumiem, przecież wczoraj było tak dobrze. - Już czułam, że zbliża się kolejna fala łez u chłopaka.
Ja też nic nie rozumiem. Przed oczami miałam ich wczoraj w sali chemicznej. Byli tacy szczęśliwi. Co się stało, że tak nagle z nim zerwała?
- To na pewno głupi żart - próbowałam go pocieszyć.
Patrzyłam mu głęboko w jego szklane oczy. Przestał ryczeć. Wykonał ruch w moją stronę, którego zupełnie się nie spodziewałam. Pocałował mnie.
Nie odwzajemniłam pocałunku, od razu go odsunęłam od siebie. Wiem, że chciał się pocieszyć. To nie było szczere, to nie mnie kocha. Serce mnie zakuło, kiedy zdałam sobie sprawę, dlaczego to zrobił.
Nagle mnie olśniło. Doszło do mnie coś, co przez tyle czasu od siebie odsuwałam.
- Przepraszam, ale muszę coś zrobić. To nie tu powinnam teraz być - powiedziałam i wyszłam.
Na dworze rozpętała się burza. Lało, jak z cebra. Jadnak to mnie nie zatrzyma. Zaczęłam biec, aby nie marnować ani jednej cennej sekundy. Zadzwonił mój telefon. To Loren.
- Cześć. Proszę, nie przerywaj mi. Pewnie już wiesz, zerwałam z Niall'em. Zerwałam z nim, bo zdałam sobie sprawę, że to wy powinniście być razem. Za każdym razem kiedy widzę was razem on jest taki szczęśliwy. Kiedy zobaczyłam was wczoraj razem, jak spałaś na jego ramieniu. Widzę, jak reaguje, kiedy tylko cię zobaczy. Dajesz mu to coś, czego ja nie potrafię mu dać, choćbym nawet bardzo chciała. On patrzy na ciebie tak, jakby nie widział świata poza tobą. Wiem, bo kiedyś patrzył tak na mnie. Idź do niego. To ty powinnaś teraz przy nim być. - Rozłączyła się. W każdym jej słowie czułam ból.
Zatrzymałam się.
Stoję teraz na środku ulicy przemoczona do suchej nitki. Zupełnie zdezorientowana.
W którą stronę iść?
W tą z której wróciłam, czy w tą w którą zmierzałam?


Jak wrażenia? Lubicie takie tasiemce? :)



środa, 4 lutego 2015

Rozdział 7

Liczę na was! Na razie niestety nie idzie mi zbyt dobrze :( 


- Kochanie, przestań! - chichotałam przez zamknięte oczy, kiedy ktoś całował mnie po policzku. Musi być bardzo zachłanny, bo moja skóra jest już doszczętnie przemoczona jego śliną. Co za zboczeniec z...
Nagle zerwałam się na równe nogi. Jakie kur*a kochanie?! Przetarłam oczy i zlustrowałam pokój. Nie było w nim nikogo oprócz mnie i psa. To on mnie lizał po policzku.
- Nieźle Wall-E. Całujesz lepiej od niejednego faceta - wyznałam, a zwierzak na moje słowa zamerdał ogonem.
Opadłam zawiedziona na łóżko, usadawiając się na nim wygodnie. Po raz kolejny udowodniłam sobie, jaka jestem głupia. Myślałam, że całuje mnie chłopak. Nie miałabym nic przeciwko, ale to nie był zwykły chłopak. To był Niall. 
Przewróciłam się na brzuch i krzyknęłam z całej siły w poduszkę. Jest tyle ludzi na świecie, ale mi przyśnił się kur*a akurat on. Zaczynam mieć wątpliwości, czy Niall ma na mnie dobry wpływ.
Muszę się uspokoić i ogarnąć. To na pewno działanie tej tabletki. Nigdy nie przyśnił mi się chłopak, którego znam, a tym bardziej zajęty chłopak.
Moje rozważania przerwał skomlący Wall-E. Zapomniałam. Pies to nie tylko przyjemności, ale także obowiązki.
Niechętnie zwlokłam się z łóżka. Oddałabym wszystko, żeby móc jeszcze przez kilka minut zatopić się w miękkiej kołdrze. Chyba, że dzisiejszy sen miałby się powtórzyć. W takim razie zdecydowanie wolę wstać.
Przypomniał mi się mój dawny sposób na uwolnienie się od natłoku myśli - bieganie. Szkoda, że wczoraj nie wpadłam na ten świetny pomysł. Na pewno pozwoliłby mi uniknąć wycieczki na komisariat. Bardzo mnie zastanawia, dlaczego nie skupiam się na ważnych sprawach, lecz wiąż bujam w obłokach i podejmuje pochopne decyzje.
Wskoczyłam w krótkie  czarne spodenki spodenki i różową bokserkę, a włosy upięłam w wysokiego koczka, aby pojedyncze pasma nie spadały mi na twarz. Wall-E był już wyraźnie zniecierpliwiony. Przypięłam mu smycz do obroży i już chciałam wychodzić, kiedy przypomniałam sobie o muzyce.
Podniosłam z ziemi roztrzaskany telefon. Naprawdę muszę zacząć zastanawiać się nad swoimi czynami. Zrezygnowana sięgnęłam po stary odtwarzacz muzyki. Od dawna go nie używałam, więc nie zawierał moich aktualnie ulubionych piosenek.
Dawno nie czułam się tak dobrze. Świerze powietrze, zero myśli i przyjemy ból w udach. Nie potrzebnie rezygnowałam z biegania. Seks to świetny wysiłek fizyczny. Zdecydowanie poprawił moją kondycję, ale bieganie to świetna forma odstresowania się. Zapominam o wszystkim i wszystkich. Jednak z zabaw w łóżku nie zamierzam rezygnować.
Stare MP3 okazało się dobrym wyborem. Przypomniałam sobie o starych, dobrych hitach z czasów, kiedy wszystko było takie łatwe.
Wall-E całą drogę do parku dotrzymywał mi kroku. Był bardzo grzeczny. Skoro już dobiegliśmy do celu, postanowiłam go spuścić ze smyczy, aby nacieszył się wolnością. Kiedy uwolniłam psa, myślałam, że nie odejdzie dalej, niż na odległość dziesięciu metrów. Niestety się przeliczyłam. Wall'E zaczął biec przed siebie, jak poparzony. Od razu pożałowałam decyzji i za nim ruszyłam. Pędziłam ile tchu w gardle. Całe szczęście pies zatrzymał się przy jakimś chłopaku. 
- Mógłbyś oddać mi mojego psa? - spytałam, niezbyt chętna do rozmowy. Brunet odwrócił się na moje słowa.
- Co ty taka.. - zatrzymał się w połowie zdania, kiedy mnie dostrzegł.
- Kate? - wydusił z siebie Zayn. Zawsze kur*a muszę się na niego napatoczyć w najmniej odpowiednim momencie.
- Zayn? - chciałam się upewnić - Ty biegasz? - uniosłam lekko brwi ze zdziwienia.
- Powinienem zapytać cię o to samo. Bieganie pozwala mi się uwolnić od myśli. Masz psa? - Wskazał ręką na Wall-E'go.
- Tak - odpowiedziałam krótko i spuściłam głowę, w tym samym momencie, co Zayn. Próbuje uwolnić się od myśli zupełnie tak, jak ja. Tylko, że on robi to przeze mnie. Przeszły mnie wyrzuty sumienia. Zayn nie wygląda tak jak kiedyś. Teraz przypomina bardziej wrak człowieka.
- Muszę już lecieć - powiedział. Przez sekundę dostrzegłam jego oczy. Mogę przysiądź, że widziałam w nich ból.
Kiedy odbiegł moje tętno momentalnie podskoczyło. Każda cząsteczka mojego ciała chciała, aby został tu jeszcze przez chwilę. Jednak on odbiegł. Jego plecy stawały się coraz mnie widoczne. Chciałam pobiec za nim, ale wiem, że to tylko by pogorszyło sytuację. Dlaczego to wszystko jest kur*a takie skomplikowane?
Wykończona przykucnęłam i oparłam się plecami o drzewo. Szybko jednak z tego zrezygnowałam. Chwila przerwy nie wyjdzie mi na dobre. Przypięłam Wall-E'go z powrotem do smyczy. Czas wracać do domu.

- Wróciłam - powiedziałam, otwierając drzwi. Ariana musiała już przyjechać, bo jej auto było zaparkowane przed domem. Zdziwiłam się, gdyż myślałam, że wróci wieczorem.
Nikt mi nie odpowiedział na przywitanie. Zdejmując buty, usłyszałam dźwięki dochodzące z kuchni. Ariana kłóciła się z Troy'em. Zajrzałam ukradkiem do kuchni. Najwyraźniej mnie nie zauważyli, bo byli zbyt zajęci sprzeczką.
- Ariana, mam już dosyć. Zawsze jest to samo. Musisz się od tego wreszcie uwolnić - krzyczał wyraźnie poddenerwowany Troy, gdyż chodził w kółko, jak opętany.
- Staram się, ale to nie jest kur*a takie łatwe. Gdyby nie to, nie miałabym tego wszystkiego! - broniła się Ariana. "Nie jest takie łatwe"? Co nie jest takie łatwe? O czym ona kur*a mówi?!
- Przecież wiesz, że bym ci pomógł! Ale może ty po prostu nie chcesz w tym skończyć? - spytał i stanął naprzeciwko niej, patrząc prosto w jej przeszklone łzami oczy.
Nastała krótka cisza. Ariana nie odpowiedziała.
- Dość, mam już dość. Wybieraj, albo to, albo ja. To już ostateczność. Jeśli mnie nie wybierzesz, to na zawsze zniknę z twojego życia. Nie żartuję, nie będzie tak, jak wcześniej. Miłość to nie wszytko. Ja chcę normalnego związku. Nie zniosę tego dłużej - powiedział już ciszej. Dziewczyna nie wydała z siebie żadnego dźwięku.
- Ty już wybrałaś - stwierdził, śmiejąc się nerwowo.
- Troy.. - Ariana starała się dojść do głosu.
- Nie, Ariana. To już koniec. Proszę cię tylko, nie wciągaj jej w to. Nie niszcz jej życia. Wystarczy już, że zniszczyłaś swoje. - Po tych słowach odwrócił się i wyszedł, nie zwracając na mnie uwagi. Ta kłótnia nie wyglądała, jak inne. Troy nie żartował.
Wychodząc szturchnął mnie lekko barkiem. Nie sądzę, żeby zrobił to celowo. 
Ariana opadła zrezygnowana na kafelki. Podbiegłam szybko do niej. Wyglądała okropnie. Miała potargane włosy, a jej twarz była zalana łzami. Z makijażu nie zostało prawdopodobnie nic, oprócz rozmazanego tuszu. 
- Wróci, zawsze wraca - próbowałam nieudolnie pocieszyć przyjaciółkę, choć sama nie bardzo wierzyłam w swoje słowa.
- Nie, tym razem mówił poważnie. Nigdy już go nie zobaczę - wymamrotała i wybuchła płaczem. Wtuliła się w moją koszulkę. Czułam, jak z sekundy na sekundę staje się coraz bardziej mokra.
- Wiesz co? Masz rację. Miłość to gówno - powiedziała.
- Widzę, że zmądrzałaś - zaśmiałam się.
Ariana uśmiechnęła się niemrawo i przetarła zawilgotniałe oczy.
- Co to kur*a jest?! - wykrzyczała. Najwyraźniej dostrzegła psa stojącego za moimi plecami.
- Wall-E - uśmiechnęłam się szeroko.

******
Mam do was pytanie. Co myślicie o wplataniu gifów i zdjęć w tekst? :)

Jeszcze raz przypominam. Dla was to tylko jedno kliknięcie, a dla mnie ogromna szansa.



niedziela, 1 lutego 2015

WAŻNA INFORMACJA

Zostałam nominowana do Bloga Miesiąca.
To dla mnie bardzo ważne, dlatego chciałabym was prosić, abyście oddali na mnie swój głos w ankiecie.

z góry bardzo dziękuję za każdy głos ;#


Moja koleżanka z szkolnej ławki także bierze udział.
Wiecie co robić ;)

sobota, 31 stycznia 2015

10 faktów o mnie [TAG]

http://sonda.hanzo.pl/sondy,239783,81At.html  <<-bardzo proszę o głosy ;#
Hejka! ;)


Mając już dość setnych nominowań do "Liebster Award", dlatego postanowiłam stworzyć coś nowego.
Coś, czego jeszcze nie widziałam na blogach tego typu (o opowiadaniach). Jeśli się mylę, to bardzo przepraszam. Nie mam na celu kopiowania.
Do tej pory widziałam coś podobnego na YouTube.

W tym TAG'u chodzi o to, aby podać 10 dziwnych, zaskakujących faktów o sobie, a następnie nominować 3 osoby, które mają zrobić to samo. Ja, jako twórczyni nominuję więcej osób, aby wyzwanie nabrało rozpędu.

Mam nadzieję, że dołączycie się do zabawy, a jeżeli was nie nominowałam to nie problem!
Niech wszyscy czują się nominowani! Możecie zrobić ten TAG i napisać mi, to was dodam do listy :)

Miłej zabawy :)

10 faktów o mnie:

1. Jak byłam mała to chciałam zostać ornitologiem (klik). Chodziłam po ogrodzie i rysowałam ptaki, a następnie je podpisywałam. Nie mam pojęcia skąd mi się to wzięło. Dzisiaj nawet szczególnie nie przepadam za ptakami.
2. To może dziwne, bo piszę własne opowiadanie, ale nie czytam książek. Czytam za to różne fanfiction.
3. Moją największą pasją są konie. Jeżdżę już od wielu lat. Aktualnie dzierżawię konia. Koniarze, łączmy się!
4. Nigdy nie lubiłam zdjęć. Na każdym zdjęciu mam smutną, głupią minę, pomimo, że nie należałam do pochmurnych dzieci.
5. Do tej pory nie miałam chłopaka. Czekam na tego właściwego. Związki trwające tydzień mnie nie interesują.
6. Nie potrafię śpiewać. Kiedy byłam w przedszkolnym wieku, zaśpiewałam tacie piosenkę na urodziny. Przerwał mi w połowie i powiedział, żebym przestała fałszować. Od tamtej pory mam traumę i nie lubię publicznych występów.
7. Mam wysokie oceny. Co najdziwniejsze, w ogóle się nie uczę. Już tak po prostu mam. Może to podzielna uwaga?
8. Pomimo licznych komplementów, nigdy nie lubiłam swoich włosów. Uważałam, że są za grube i za gęste. Mam 11cm obwodu w kitce.
9. Nigdy nie zapaliłam papierosa i nigdy nie zapalę. 
10. Interesuję się piłką nożną. Potrafię zagiąć nie jednego chłopaka, kiedy schodzimy na ten temat. Mój ulubiony klub - Broussia Dortmund. Heja BVB!

Nominuję:


piątek, 30 stycznia 2015

Rozdział 6

Mam nadzieje, że przyjedzie, że wybrałam właściwą osobę.
Ale kim ja właściwie jestem dla niego jestem, żeby zrywał się w środku nocy? Przez tyle czasu go nienawidziłam. Zachowywałam się podle wobec niego.
On ma swoją rodzinę, swoje obowiązki.
Minęło już pół godziny. Ale przecież obiecał. Powiedział, że przyjedzie. To najbardziej uczciwy człowiek, jakiego znam. Nie potrzebnie się zamartwiam.
Odchyliłam głowę do tyłu i oparłam się o zimną ścianę. Chłód dawał ukojenie mojej pękającej głowie. Po wzięciu tabletki, moje myśli się ulotniły. Nareszcie miałam chwilę wytchnienia. Niestety teraz uporczywe wspomnienia powróciły ze zdwojoną siłą. Staram się nie myśleć, ale to nie jest takie łatwe. Ból głowy odrobinę pomaga, odwraca moją uwagę.
Przeszły mnie dreszcze, więc odsunęłam gołą skórę pleców od ściany. Wciąż miałam na sobie koszulę Niall'a przewiązaną tuż nad pępkiem. Po powrocie do domu nie zdążyłam się nawet przebrać. 
Nie chcę pokazywać się mojemu wybawcy w takim stanie. Rozwiązałam supeł, a koszula powoli opadła. Sięgała mi do połowy długości ud. Wyglądała, jakby była moją piżamą. Zwinnie wepchnęłam ją do środka spodni. O wiele lepiej.
Usłyszałam brzęk kluczy. Skierowałam wzrok w stronę, z której dochodził dźwięk. Policjant otwierał drzwi.
- Black, jest pani wolna - powiedział i gestem pokazał, że mogę wychodzić.
Za jego plecami zauważyłam pana Braians'a. A więc przyjechał. Coś dla niego jednak znaczę.
Łzy napłynęły mi do oczu. To chyba skutek tej cholernej tabletki, bo nie mogłam ich powstrzymać. Po co kur*a ja ją brałam?!
Podbiegłam szybko do mojego nauczyciela, który mnie objął. Wtuliłam głowę w jego pierś i cicho łkałam. Poczułam, że koszula, do której przykładam twarz, robi się mokra.
- Dziękuję - wyszeptałam przez płacz. Braian's poklepał mnie po plecach i mocniej przytulił. To dało mi nieznane dotąd poczucie bezpieczeństwa.
Odsunęłam się od nauczyciela.
- Przepraszam - powiedziałam słowo, które chyba nigdy nie przeszło mi przez gardło.
- Nie ma za co. Chodź, odwiozę cię do domu - odpowiedział i objął mnie ramieniem. 
Kiedy wyszliśmy na dwór, zauważył, że cała dygocze, więc oddał mi swoją kurtkę. Poczułam ogromne wyrzuty sumienia. Przez tyle lat mówiłam na niego najgorsze rzeczy. Miał przeze mnie mnóstwo problemów i spraw u dyrektora, ale mimo wszytko przyjechał dzisiaj tutaj po mnie w środku nocy. To wspaniały człowiek. Szkoda, że wcześniej tego nie doceniłam.
Zebrało mi się na kolejną falę płaczu, której podobnie, jak pierwszej nie byłam w stanie utrzymać. Odwróciłam głowę w stronę szyby, mając nadzieję, że przemijający świat za oknem poprawi moje samopoczucie. Kąciki oczu piekły mnie od gorzkich łez. Jestem taka słaba, że kur*a nawet płacz jest ode mnie silniejszy! Co się ze mną do cholery dzieje?!
Pan Braians złapał mnie za rękę i delikatnie potarł kciukiem o moją dłoń.
- Wszystko w porządku? - spytał spokojnym tonem.
- Jestem taka słaba - odparłam cicho, bo nie było mnie stać na wydanie jakiegokolwiek dźwięku.
- Kate, każdy w końcu pęka - powiedział. Po tych słowach odwróciłam głowę i spojrzałam się na niego. Normalnie bym mu odpyskowała, ale nie mogę. Nie mogę, bo wiem, że ma rację. 
Pękłam. Pierwszy raz od pięciu lat siarczyście płakałam, pomimo, że tego pamiętnego dnia obiecałam sobie, że już nigdy nie załkam.
- Za chwilę będziesz w domu. Wyjaśnisz wszytko rodzicom, nie będzie tak źle - starał się mnie pocieszyć.
- Nie mieszkam z rodzicami - oznajmiłam. Nauczyciel na chwilę odwrócił wzrok od jezdni i spojrzał na mnie pytająco.
- Nikogo nie ma teraz w domu. Moja przyjaciółka wyjechała na weekend - odpowiedziałam na niezadane pytanie. Wracam do pustych ścian. Wracam do nikogo, do niczego.
- Jestem tak kure*sko samotna! - wykrzyczałam  przez zaciśnięte zęby i walnęłam pięciom w udo. Po tym uderzeniu na pewno zostanie ślad.
- Kate.. - nie dokończył, bo mu przerwałam. Nie mam zamiaru siedzieć dalej samotnie w domu. To nie skończy się dobrze, zwariuję.
- Wie pan jak dojechać do 601 Lordship Lane? - Podałam mu adres.
- Tak - powiedział i popatrzył na mnie skonsternowany. 
- Zrobi pan to dla mnie? - spytałam. Pokiwał w odpowiedzi głową.

Byliśmy już na miejscu. Schronisko jest o tej porze zamknięte. Wyjęłam telefon i zadzwoniłam do Loren. Całe szczęście podała mi dziś swój numer tak na wszelki wypadek, jeśli zgubiłabym się w schronisku.

Po pięciu minutach dołączyła do mnie i pana Braians'a. Widząc go lekko się zdziwiła.
- Dzień dobry - uśmiechnęła się. Nauczyciel pokiwał głową na przywitanie i oparł się o samochód.
- Co ty wyprawiasz? - wyszeptała mi do ucha poddenerwowana. 
- Musisz coś dla mnie zrobić - oznajmiłam i skierowałam się w stronę wejścia. Loren nie zadawała już więcej pytań, tylko ruszyła za mną. Po odkluczeniu drzwi ruszyłam do celu.
- Dlaczego tak właściwie jesteś tutaj z nauczycielem w środku nocy?! - zapytała wznosząc bezradnie ręce ku górze.
- Długa historia, nie chcę jej opowiadać - odrzekłam uśmiechając się w duchu. Z perspektywy czasu ta sytuacja wydaje się być całkiem śmieszna. Loren tylko pokręciła głową.
- Już nie wiem co mam o tobie sądzić - zaśmiała się dziewczęco. Ona nawet przez chwilę nie potrafi być stanowcza i niemiła.
Kiedy doszłam do psiarni, bez najmniejszego zawahania popędziłam do ostatniego boksu. Uklękłam i załapałam się za kraty, opierając na nich swój ciężar.
Pies na mój widok podniósł głowę i przekręcił ją w bok. Zapewne się mnie nie spodziewał.
- Chcę go adoptować, czy jak tam się to nazywa - wyznałam po dłuższej chwili.
Pasujemy do siebie idealnie. On jest samotny tak samo, jak ja.
- Kate, to nie jest takie proste. Musi przyjść mój tata i w ogóle. Są całe procedury - odparła. 
Złożyłam ręce, jak do modlitwy i zrobiłam minę smutnego pieska. Loren przewróciła oczami.
- Dobra, zrobię dla ciebie wyjątek. Nagnę lekko zasady. Ale ostatni raz! - zaśmiała się. 
Z radości podskoczyłam i objęłam dziewczynę. Odwzajemniła mój uścisk.
Niall ma szczęście. 
Nie wiedzieć czemu, lekko posmutniałam.

W drodze do samochodu Wall-E był bardzo grzeczny. Nie pokazuje tego, ale w głębi duszy jest szczęśliwy. Chyba ma taki sam problem z wyrażaniem uczuć, jak ja. To zaskakujące w jakim stopniu jesteśmy do siebie podobni. Ludzie i psy - z pozoru tak bardzo różni A jednak to tylko pozory.
Pan Braians zmarszczył czoło na mój widok.
- Panno Balck, nie przestajesz mnie zadziwiać - pokręcił głową i otworzysz tylne drzwi samochodu.
- Jak się wabi? - spytał, po tym jak pies wskoczył na siedzenie.
- Wall-E - wyrzekłam. Dopiero teraz skojarzyłam, że to imię jest z bajki o jakimś robocie. W sumie to nigdy jej nie obejrzałam.
- Wall-E, - powtórzył do psa - mam nadzieję, że się nią zaopiekujesz i przemówisz jej do rozsądku.
Uśmiechnęłam się w duchu na te słowa. To miłe widzieć, że jest ktoś komu na tobie zależy. To kure*sko miłe uczucie.
Pan Braians dla mnie, jak ojciec, którego nigdy nie miałam.

- Dziękuję za wszystko - odparłam na pożegnanie. Spojrzałam na psa. Uklęknęłam przy nim i pogłaskałam go za uszami.
- Od teraz to również twój dom. Rozgość się. - Wall-E nie podniósł głowy, ale delikatnie zamerdał ogonem.
Po kąpieli, postanowiłam położyć się do łóżka. Gorąca woda wyciągnęła ze mnie resztki energii.
Nakremowałam ręce i zgasiłam lampkę. Blask księżyca rozświetlał mój pokój. Na dywaniku pod łóżkiem leżał Wall-E. Opierał głowę o łapy i patrzył się na mnie pytająco. W odpowiedzi poklepałam miejsce obok siebie dając mu znak, że może spać na łóżku. Pies wyraźnie uradowany niepewnie wskoczył na łóżko, umiejscawiając się w nogach. Przekręcił głowę i wciąż się na mnie patrzył przestraszony. Musiał mieć nie za ciekawą przeszłość.
- Wall-E, głuptasie. Możesz spać obok mnie - zaśmiałam się i odchyliłam kołdrę. Dobrze, że jest świeżo co wykąpany.
Pies zamerdał ogonem i położył się wzdłuż mojego ciała. Przytuliłam go do siebie. Poczułam się dobrze, naprawdę dobrze.
Jego ogon co jakiś czas stukał o moją nogę, jakby sprawdzał, czy wciąż tu jestem.




niedziela, 25 stycznia 2015

Rozdział 5

Dodałam bohaterów, zapraszam, jeśli was ciekawi, jak wyglądają postacie :) (klik)


- Jesteśmy na miejscu - stwierdził Niall i zgasił silnik. Zaparkowaliśmy przed olbrzymim budynkiem. Nad drzwiami wisiał szyld z napisem "Wood Green Animal Shelters". Nie wierzę, że w sobotnie popołudnie będę pomagać w schronisku. Zazwyczaj o tej porze odsypiam piątkową imprezę i przygotowuje się do kolejnej.
Mam wrażenie, że przy Niall'u bardzo się zmieniam. Znam go zaledwie od kilku dni, a moje życie już wywróciło się do góry nogami, o ile życie ma nogi.
Chcę iść na studia. Ja. Chcę. Iść. Na. Studia. Nigdy nawet mi to nie przeszło przez myśl.
Nikt inny wcześniej nie sprawił, że się go słuchałam. Ale przy nim na wszystko się zgadzam. Tracę swoją niezależność, a co dziwniejsze, wcale mi to nie przeszkadza. Wręcz mi się to podoba.
Gdzie się kur*a podziała stara Kate? Co jest ze mną nie tak? Przecież ja jestem Black...
- Wysiadasz? - spytał Niall, przerywając moje rozmyślania. Potrząsnęłam głową, aby już nie bujać w obłokach. Ostatnio zdarza mi się to za często.
Wysiadając z samochodu dokładniej przyjrzałam się budynkowi. Zauważyłam, że przed nim stoi niska blondynka. Obdarzyła szerokim uśmiechem Naill'a, po czym pobiegła w jego kierunku. Chłopak objął jej twarz w dłonie i delikatnie ją pocałował. Po tym skromnym pocałunku dziewczyna patrzyła się mu prosto w oczy. Od jej oczu bił taki blask, jakby właśnie patrzyła na najważniejszą na świecie osobę.
Prychnęłam pod nosem. Jak można się tak delikatnie całować? Przecież oni nawet nic nie poczuli.
Ale kiedy tak na nich patrzyłam, coś zakuło mnie w serce. Nie mogłam się im dalej przyglądać, odwróciłam wzrok. Jeszcze jej nie poznałam, ale mam złe przeczucia. Pewnie niezła z niej suka. Moja samotność nie trwała długo. Niall podszedł do mnie z Loren u boku chwilę po tym ich okropnym okazywaniu uczuć. Przed oczami ponownie miałam ich pocałunek. Był taki delikatny. Tyle razy się już całowałam, ale nigdy w taki sposób. Oni w ogóle coś czuli? Bo Loren chyba ledwo co dotknęła Niall'a! Ja bym mu pokazała, co to znaczy porządne całowanie. Nie, muszę się ogarnąć. Co się ze mną kur*a dzieje?!
- Kate, poznaj Loren - przedstawił nas sobie Niall. Dziewczyna wyciągnęła rękę w moim kierunku. Jakoś nie miałam ochoty jej uścisnąć. Zacisnęłam ręce na piersi. Chłopak spojrzał się na mnie wymownie, na co przewróciłam oczami i uścisnęłam jej dłoń.
- Miło cię poznać. Dużo o tobie słyszałam - powiedziała, po czym szeroko się uśmiechnęła. 
Nie wiem czemu, ale mam pewne obawy co do jej szczerości. Pewnie kiedy zostaniemy same, będzie dla mnie wredna, a aktualne zachowanie to tylko pozory przy Niall'u.
- Ciekawe skąd - bąknęłam. Nie mam najmniejszego zamiaru być dla niej miła.
- Niall ciągle o tobie nawija - odparła. Spojrzałam zdziwiona na chłopaka. Spuścił wzrok i się zarumienił. Ciekawe co o mnie opowiadał. Pewnie nic miłego, bo trudno znaleźć u mnie pozytywne cechy, nie licząc wyglądu oczywiście.
- Dobra, skończmy. Chodźcie do środka - powiedział Niall i skierował nas w stronę wejścia. W schronisku przywitał nas starszy pan. Uśmiechnął się na mój widok. Jemu też coś o mnie nagadał?
Starszy pan, jak się okazało nazywał się Stef. Powiedział, że przyszły nowe koce dla psów i poprosił mnie i Loren o ich rozpakowanie. Super. Ja i Loren sam na sam. Zapowiada się ciekawie.
Podniosłam z podłogi duże pudło i udałam się za Loren. Usiadłam na ziemi w garderobie i przecięłam taśmę, tym samym otwierając paczkę. W recepcji zostało jeszcze jedno pudło, więc Loren po nie poszła. 
Pewnie kiedy tu wróci będzie się na mnie wyżywać, bo ten uśmiech to tylko maska, którą zakłada w pobliżu Niall'a. Ale po moim trupie, ja nie dam sobą pomiatać.
Loren wróciła z kocami. Nie mam zamiaru z nią rozmawiać. Jednak niekomfortowa cisza nie trwała długo, bo dziewczyna ją przerwała.
- Jak już je rozpakujemy, to pójdziemy rozdać psom do boksów - powiedziała i uśmiechnęła się. Ten głupi uśmiech kiedykolwiek schodzi jej z twarzy?
- Dobra, jak sobie chcesz - burknęłam nie przerywając swojej pracy. Loren jednak przerwała swoją i zmierzyła mnie wzrokiem.
- O co ci chodzi? Coś ci zrobiłam? - spytała niewinnie. Nie wytrzymałam i odłożyłam pudło.
- Już nie udawaj. Dobrze wiem, że tylko przy Niall'u jesteś taka miła - odpyskowałam. Już czekałam na odpowiedz z jej strony, ale Loren tylko się zaśmiała.
- Ja nikogo nie udaje, Kate. Dlaczego w ogóle tak pomyślałaś? - spytała.
- Bo nikt nie może być aż tak miły! - krzyknęłam poważnie, ale patrząc na jej rozbawioną twarz nie mogłam powstrzymać uśmiechu. To chyba jest zaraźliwe.
Loren wyciągnęła ręce, żeby się przytulić na zgodę. Bardzo nie lubię takich gestów. Dziewczyna jednak nie czekała na odwet z mojej strony, lecz po prostu mnie objęła. Nie wiedziałam, jak mam zachować się w tej sytuacji, więc poklepałam ją po plecach.
- Trochę mi głupio, że zbyt pochopnie cię oceniłam - wyznałam.
- Nic nie szkodzi - odpowiedziała. Zrobiło się niezręcznie, teraz ja muszę rozwinąć rozmowę. Kur*a, nienawidzę tego.
- Eee.. Jak się poznaliście z Niall'em? - zadałam jej pytanie, które nurtowało mnie od dawna.
- Dwa lata temu w tym schronisku. Pamiętam, że przyszedł tutaj wtedy zupełnie niedoświadczony, nie wiedział, za co się zabrać. Tata powiedział, żebym pokazała mu klika rzeczy - opowiadała to z takim rozmarzeniem, jakby pamiętała każdy najmniejszy szczegół tego dnia.
- Stef to twój tata?
- Tak, ale dość już o mnie. Hmm.. Masz chłopaka? - zarumieniła się.
- Nie. Nie bawię się w związki. Miłość jak dla mnie jest chora i przereklamowana - wzruszyłam ramionami. Loren wydała się być urażona.
- Jak możesz tak mówić? Miłość to najpiękniejsze uczucie na świecie, po prostu jeszcze się nie zakochałaś - powiedziała. Co oni mają kur*a z tą miłością?! Nie mogą zrozumieć, że to jest zwykłe gówno?
- Możesz już skończyć? - bardziej rozkazałam niż spytałam.
- Dobrze, ale jeszcze jedno. Z kim idziesz na bal? - nie dała za wygraną.
- A kiedy on w ogóle jest?
- W przyszłym tygodniu - poinformowała mnie.
- Z nikim. Nie idę - wymruczałam.
- Nie masz z kim iść? Wiesz, skoro nikt cię nie zaprosił, to mogę ci kogoś załatwić. - Zaśmiałam się głośno na jej słowa.
- To nie jest tak, że ja nie mam z kim iść, kochanie. Mam wiele zaproszeń. Nie chce być nieuprzejma, ale chłopacy ślinią się na mój widok - poklepałam ją po kolanie - także dzięki - powiedziałam przez śmiech.
- Wiesz, trochę cię nie rozumiem - pokręciła głową.
- Nie ty pierwsza i nie ostatnia. A ty idziesz z Niall'em? - starałam się zmienić niewygodny dla mnie temat.
- Tak. Dla mnie bal to coś wspaniałego. Będę tańczyć całą noc w prześlicznej sukni, z moim kochanym u boku. Poczuję się, jak księżniczka. Dla Niall'a też jest to ważne. Jeśli zostanie królem balu to ma większe szanse na dostanie się na studia. Niby to taka bzdura, ale to też się liczy do Cambridge. Ten tytuł oznacza, że jest się lubianym. - Kiedy tak opowiadała o balu coś ponownie mnie zakuło w sercu. Przecież to tylko głupi bal!
- Skoro tak dużo chłopaków się tobą interesuje, to dlaczego z żadnym nie jesteś? - Kur*a, a już myślałam, że udało mi się zmienić temat.
- Mówiłam ci już! Bo nie chcę. Wolę chłopaków na jedną noc. Po seksie do domu i kłopot znikają - wzruszyłam ramionami. Dziewczyna wydawała się być zszokowana.
- Czyli ty nie.. nie jesteś dziewicą? - spytała rumieniąc się przy tym.
- Nie. A ty jesteś?
- Tak. Chcemy poczekać z tym aż do ślubu - odpowiedziała nieśmiało.
- "Z tym"? - uniosłam brew.
- Tak. no wiesz z... - Nie wierzę, że nie może tego wymówić.
- Z seksem? - dokończyłam za nią i zaśmiałam się.
- Tak - jej twarz oblała się jeszcze większym rumieńcem - a ty kiedy miałaś swój pierwszy raz?
- Jakieś, hmm... cztery lata temu? - zamyśliłam się.
- Wow, ile wtedy miałaś lat? - wydawała się zszokowana.
- Trzynaście - odpowiedziałam.
Do pokoju wszedł Niall wybawiając mnie od lawiny pytań.
- Co trzynaście? - spytał. Loren popatrzyła się na mnie skonsternowana, nie wiedząc co ma mu odpowiedzieć.
- Trzynaście koców - wzięłam sprawy w swoje ręce. Dziewczyna popatrzyła się na mnie dziękując bezgłośnie.
- Aha. Loren tata cię wołał - oznajmił. Na jego słowa blondynka pocałowała go w policzek i wyszła z garderoby. Naprawdę nie uprawiali jeszcze seksu? Nie chcę mi się wierzyć. Dwa lata i ich nawet nie kusiło?
- Co będziemy teraz robić? - spytałam.
- Widzę, że jesteś zapalona do pracy. To nie zdarza się często, więc musimy to wykorzystać. - Niall złapał mnie za rękę podnosząc z ziemi. Kiedy się dotknęliśmy przeszedł mnie przyjemny prąd. To było dziwne, dlatego momentalnie puściłam jego rękę, jak oparzona. Chłopak popatrzył na mnie tajemniczym wzrokiem. Nie mogłam odczytać jego uczuć.
- Co będziemy robić? - Nie odpowiedział na pytanie, tylko przebiegle się uśmiechnął.
Szliśmy w stronę, z której dobiegały szczekania psów. Kiedy do szliśmy na miejsce Niall wreszcie mi powiedział.
- Będziemy kąpać psy - uśmiechnął się od ucha do ucha.
- Nie mam mowy. Nie lubię tych zapchlonych kundlów - wskazałam ręką na psy.
- Nie lubisz tych słodziaków? - Wydął wargę, jak szczeniaczek.
- Nie - założyłam ręce na piersi - kiedyś taki jeden mnie pogryzł, jak byłam młodsza! - wykrzyczałam.
- To na pewno był jakiś głupi pies. Te wszystkie tutaj są grzeczne - wzruszył ramionami.
- Nie - starałam się być nieugięta. Niall wyciągnął mokrą gąbkę z wiadra.
- Jesteś pewna? - uniósł brwi.
- Tak! - krzyknęłam, po czym oberwałam gąbką. Moja koszulka momentalnie zrobiła się mokra.
- Dobra, ale ty jesteś upierdliwy! - poddałam się.
- Miałaś być dla mnie miła! - oskarżył mnie.
- Po moim trupie! - wytknęłam mu język, na co jeszcze raz ochlapał mnie wodą. Powoli zaczynał prześwitywać mój stanik.
- Jestem przez ciebie cała mokra. Masz jakąś koszulkę na zmianę? - spytałam przerywając jego głupią zabawę. Nie odpowiedział, tylko zdjął swoją koszulę, tym samym zostając w podkoszulku. Ktoś w ogóle nosi jeszcze podkoszulki w tych czasach?
Podziękowałam za ubranie i bezprecedensowo zdjęłam mokry T-shirt. Niall chyba poczuł się zawstydzony i zasłonił palcami oczy. On i Loren są tacy wstydliwi...
Założyłam koszulę Niall'a, ale była na mnie za duża, więc przewiązałam ją w pasie, tak, że było mi widać pępek.
- Masz umięśniony brzuch, chodzisz na siłownię? - spytał zaciekawiony.
- Czasami ćwiczę - odpowiedziałam mijając się z prawdą. Ale co miałam mu powiedzieć? Coś w stylu "Nie, nie chodzę na siłownię. Po prostu często uprawiam seks."? Ciekawe co sobie by o mnie pomyślał. Zależało mi na jego opinii, jak mało kogo.
- Wybierz sobie psa do kąpieli - zaproponował. Wyburczałam pod nosem kilka przekleństw. Ja naprawdę nie lubię psów!
Chodziłam po boksach rozglądając się za jakimś. Żaden szczególnie nie przypadł mi do gustu. Doszłam już do końca korytarza i ujrzałam czarnego "niedźwiedzia" leżącego w kącie ze spuszczoną głową. Zrobiło mi się go szkoda, wyglądał na smutnego.
Niall chyba zauważył, że dokonałam już wyboru i przyprowadził mi olbrzyma.
- To Wall-E, nowofundland. Został porzucony niedawno. Cały czas tęskni za właścicielem - opowiedział mi co nie co o psie.
Wall-E był inny niż wszystkie psy. Nigdy jeszcze nie widziałam takiego psa. Właściwie to nie wyglądał, jak pies, tylko jak niedźwiedź. Pogłaskałam go, na co zamerdał ogonem, ale nie podniósł głowy. Poczułam wewnętrzny obowiązek zaopiekować się nim.
Niall zabrał się za kąpiel Labrador'a.
- To nie fair. Ten pies nie ma praktycznie sierści! - zarzuciłam Niall'owi oszustwo.
- Po pierwsze, sama wybrałaś sobie pupila. A po drugie, chyba nie chcesz znowu być mokra? - zaśmiał się, bo czym lekko skierował strumień z węża w moją stronę.

- To do poniedziałku - uśmiechnęłam się.
- Do poniedziałku - odpowiedział mi Niall i odjechał.
Weszłam do domu i jak to miałam w zwyczaju poinformowałam o swoim przybyciu.
- Hej Ariana, już jestem - krzyknęłam rozglądając się po salonie. Nigdzie jej nie było. Podchodząc do stołu zauważyłam karteczkę, która na nim leżała. To wiadomość od niej.
"Wyjeżdżam z Troy'em na weekend, uważaj na siebie i nie puszczaj się zbyt często :)
xoxo Ariana"
Oby się dobrze bawiła. Ostatnio kiedy z nim wyjechała, wróciła do domu zalana łzami. Mam nadzieje, że Troy tym razem będzie zachowywał się, jak należy.
Odłożyłam karteczkę na stół i zaniosłam torbę do pokoju. Po całym przepracowanym dniu poczułam głód. Zajrzałam do lodówki, była tam tylko wczorajsza pizza. Nie miałam, więc zbyt dużego wyboru.
Jedząc kolacje zdałam sobie sprawę, że będę dziś sama w domu. Jestem z natury samotnikiem. Lubię przebywać z ludźmi, ale po pewnym czasie mam ich już dość. Jednak dzisiaj muszę się z kimś spotkać, bo za każdym razem, jak zamknę oczy mam przed nimi obraz Niall'a i Loren całujących się przed schroniskiem To dziwne uczucie wciąż powraca. Koniecznie muszę się z kimś zobaczyć, bo nie wytrzymam. Mam już dość tych natarczywych myśli.
Wyciągnęłam telefon i spojrzałam na moje kontakty.
Ariana - odpada, jest teraz gdzieś daleko z Troy'em.
Niall - odpada, jest pewnie teraz z Loren. Poza tym kim ja dla niego jestem, żeby się ze mną spotkał. Do tego spędziliśmy razem cały dzień.
Zayn - odpada. On mnie nienawidzi. Nie chce mnie znać. Serce zakuło mnie jeszcze mocniej niż przedtem. Jakby pękło, a jego kawałek ukruszył się na ziemię.
Nie wytrzymałam i rzuciłam telefonem o ścianę. Po nagłym wybuchu wyszłam z domu, trzaskając głośno drzwiami.

W klubie było głośno, lecz nawet mimo wypitych procentów moje myśli krążyły wokół jednego. Nie mogłam się na niczym skupić. Ciągle było mi tak samo cholernie źle.
- Dosyć - mruknęłam pod nosem. Dawno tego nie robiłam. Nie lubię tego. Jednak nie mam wyjścia. Jest tylko jeden sposób, aby uwolnić moje splątane myśli.
Udałam się na balkon, skąd było wdać cały parkiet. Podeszłam do typa siedzącego na sofie. Na mój widok uśmiechnął się pokazując swój złoty ząb. William wyglądem przypominał Snoop Dog'a.
- Kogo ja tu widzę. Kate, czy to ty? Dawno cię nie widziałem - stwierdził szyderczo, podnosząc szarmancko głowę ku górze. Dzięki temu ruchowi słychać było dźwięk jego złotych łańcuchów.
- To ja, William. Masz coś, dzięki czemu będę mogła się rozluźnić i choć na chwilę przestać myśleć? - spytałam.
- Dla ciebie słonko zawsze. - Wręczył mi białą tabletkę. Kiedy się po nią schyliłam dał mi porządnego klapsa w tyłek. Wspominałam, że go nienawidzę? To jeden z powodów, dla którego tu nie przychodzę.
- Tylko nie mam teraz kasy przy sobie - zakłopotałam się.
- Dla ciebie słonko zawsze za darmo. Ariana się już zajmie uregulowaniem długu. Mam nadzieję, że niedługo będziesz taka jak ona - powiedział i zaśmiał się. Jak ona? O co mu chodzi?
Nie mam teraz czasu zajmować się takimi sprawami.
Podziękowałam mu i odeszłam. Nie chciałam się ponownie zamyślać, więc połknęłam tabletkę i zeszłam na parkiet.
Dawno nie czułam w sobie tyle energii. Tańczyłam, jak szalona poruszając się w rytm muzyki. Chłopacy kleili się do mnie. Ocierali się swoimi spoconymi od tańca ciałami o moje, by zyskać choć trochę mojej uwagi. Niestety na marne. Byłam w takiej fazie, że nikt i nic się dla mnie nie liczyło. Jedynym moim problemem był nadmiar energii. Wiłam się po parkiecie i podskakiwałam. Robiłam wszystko, żeby tylko poczuć ulgę. Ile bym dała, żeby czuć się tak zawsze.
Nagle zatrzymałam się i stanęłam w bezruchu.
O kur*a. Zadanie domowe. Teraz mi się przypomniało, muszę wracać do domu!
Pośpiesznie wyszłam z klubu potykając się o próg. Złapał mnie jakiś chłopak.
- Uważaj, o mało się nie przewróciłaś - powiedział. Nic mu nie odpowiedziałam. Za bardzo spieszyłam się do domu. Niall będzie zły, przecież nie odrobiłam zadania domowego!
Ciężko mi się szło. Moje nogi tyle ważyły, że z trudnością je podnosiłam. Jeszcze ta woda na około! Zaraz utonę!
Gibałam się na boki, nie potrafiąc utrzymać równowagi. Podpierałam się o ściany okolicznych domów, aby ponownie się nie wywalić.
Usłyszałam dźwięk policyjnej syreny za sobą. Światła oślepiły mnie, kiedy odwróciłam się w stronę radiowozu.
- Pani pójdzie z nami - usłyszałam stanowczy głos.
- Kur*a - bąknęłam pod nosem. Tego mi jeszcze brakowało.
Droga do komisariatu minęła bardzo szybko. Nie wiedzieć czemu, nie mogłam powstrzymać się od chichotu. A może wiem? Ten radiowóz był różowy, a policjanci wyglądali jak misie. Jak różowe misie. Ponownie się zaśmiałam wysiadając z auta. Komisarz zrobił niezadowoloną minę widząc moje rozbawienie. Trzymając mnie za ręce wprowadził do celi.
Usiadłam na ławce. Teraz do mnie doszło, co zrobiłam.
Jaka ja jestem głupia. Przecież nie tego chciałam.
Krata uchyliła się, a do środka wszedł policjant.
- Może pani wykonać jeden telefon - oznajmił mi.
Do kogo ja mam teraz zadzwonić?
Ariany nie ma w domu.
Dla Niall'a jestem nikim.
Zayn mnie nienawidzi.
Wzięłam komórkę do ręki.
Tylko jeden telefon.
Wykręciłam numer.

Zapraszam do czytania mojego drugiego opowiadania :)



piątek, 16 stycznia 2015

Rozdział 4

Zachęcam do wzięcia udziału w ankiecie >>>>

Obudziłam się w salonie. Leżałam na kanapie obok przystojnego blondyna. O kur*a, kto to może być? Leżał odwrócony plecami w moją stronę. Nie pamiętam wczorajszego wieczoru, za dużo się działo. Za dużo muzyki, alkoholu, tytoniu...
Szybko zerwałam się na równe nogi i pobiegłam w stronę telefonu, sprawdzić która godzina. 9:00. Kur*a, zaspałam do szkoły. Wparowałam do pokoju Ariany. Spała z jakimś gościem. Wyglądał znajomo. Przyjrzałam mu bliżej. To Troy.  Nie wierzę. Znowu są razem! Ta "miłość" jest chora.
Ocknęłam się z moich rozmyślań i szturchnęłam Arianę.
- Ariana, wstawaj! - nalegałam, ale obudzenie Ariany po imprezie to bardzo trudne zadanie.
- Co?! - krzyknęła.
- Jestem już spóźniona do szkoły. Zawieziesz mnie? - spytałam, zdenerwowana tym faktem.
- Kate, ale ty jesteś pojeb*na! Dziś jest sobota. Daj mi kur*a spać! - wydarła się na mnie tak głośno, jak tylko mogła. Na szczęście chrypa uniemożliwiła jej standardowy krzyk.
Walnęłam się ręką w czoło i wyszłam z pokoju. Poszłam do kuchni. Nalałam sobie wody i usiadłam na blacie obok zlewu. Stamtąd miałam dobry widok na telewizor w salonie. Dźwięk był niestety wyciszony. Moje obserwacje odwrócił uwagę ktoś poruszający się na kanapie. 
Do reszty zapomniałam o blondynie. Starałam sobie przypomnieć wszystkich jasnowłosych chłopaków, jakich znam. Znam tylko jednego, jeśli dobrze mi się wydaje. O nie.
Przecież to kur*a niemożliwe! Nic z wczoraj nie pamiętam. On jest kujonem, więc jakim cudem znalazł się na tej imprezie? Po tym jak mnie odwiózł, pojechał na chemię. Przyznam się szczerze, że miałam wielką ochotę go przelecieć. Ale to nie znaczy, że tego chciałam! To tak jakby mój "nauczyciel". Fakt, robiłam to ze starszymi, ale Niall? Zdążyłam go polubić, a nie idę do łóżka z kumplami.
Osunęłam się z blatu i podeszłam bliżej. Chłopak spał na brzuchu. Szturchnęłam go, próbując wybudzić ze snu.
- Niall, wstawaj! - szepnęłam, żeby Ariana nie usłyszała. Nie lubiła, kiedy chłopacy zostają, aż do rana. Wyznawała zasadę, że po seksie - do domu. Ja w sumie też. To pozwalało uniknąć niekomfortowej sytuacji po przebudzeniu.
Chłopak odwrócił się na moje słowa.
- Jaki kur*a Niall?! - spytał zaspany.
Kamień z serca. To nie był Niall. W głębi duszy cieszyłam się. Nie chciałam, żeby nasza znajomość skończyła się w łóżku. Fajnie jest mieć znajomego, który nie myśli o tobie tylko w jeden sposób, a dostrzega w tobie coś więcej.
- Nieważne.. - odrzekłam i podałam mu spodnie. Chłopak nie chętnie się w nie wcisnął. Najwyraźniej chciał jeszcze zostać, ale ja nie dałam mu takiej możliwości i pokierowałam go w stronę drzwi.
- Muszę przyznać, że to co o tobie mówią to sama prawda. To był chyba moje najlepsze ruchanie w życiu - wyznał mi.
- Szkoda, że ja nie mogę powiedzieć tego samego - uśmiechnęłam się szyderczo i wskazałam mu ręką drzwi.
- No weź. Black, nie było tak źle - bronił się. Zaśmiałam się. Jeśli byłoby dobrze, to bym pamiętała.
- Spierd*laj - powiedziałam, bo chyba nie zrozumiał wcześniejszej prośby. Chłopak podniósł ręce w obronie i uśmiechając się szeroko opuścił budynek. Pokręciłam głową i zamknęłam drzwi. 
Zrobiłam się głodna, więc sięgnęłam do lodówki i wyjęłam wczorajszą chińszczyznę. Zajadając się nią włączyłam telefon. Miałam jedną wiadomość. Mam nadzieję, że Zayn mi odpisał. Od tamtego wydarzenia sukcesywnie mnie unika. 

" Będę po ciebie o 10:00. Mam nadzieję, że odrobiłaś pracę domową. Niall Horan :) "

O kur*a. Kompletnie zapomniałam, że dziś też mam korki. Zadania domowego, oczywiście nie odrobiłam. Ch*j z tym. On nie może zobaczyć mnie w takim stanie, bo jeszcze zmieni o zdanie na mój temat. Miałam dwadzieścia minut. 
Po wzięciu prysznicu rozczesałam włosy, nałożyłam tusz do rzęs, korektor na sińce pod oczami i umyłam zęby. Popsikałam się jeszcze wodą toaletową, żeby całkowicie pozbyć się alkoholowego zapachu. Skończyłam akurat, gdy zadzwonił dzwonek.
Rzadko kiedy wychodzę tak delikatnie umalowana. Ale dziś nikt mnie nie zobaczy oprócz Niall'a. Przynajmniej taką mam nadzieję. 
Chłopak przywitał mnie uśmiechem od ucha do ucha, co spowodowało u mnie taki sam wyraz twarzy. Kiedy ruszyliśmy w stronę auta, Niall zadał mi pytanie.
- Jedziemy do mnie, czy do tej knajpy ze śniadaniami? - Zastanowiłam się chwilę nad odpowiedzią.
- W sumie nie zdążyłam zjeść śniadania - odrzekłam. 
Kiedy siedzieliśmy w aucie, Naill nie odpalił silnika. Staliśmy w miejscu już chyba pięć minut.
- O co chodzi? Dlaczego nie jedziemy? - spytałam się.
- Czekam, aż zapniesz pasy - odrzekł.
- Ja nie zapinam pasów - odpowiedziałam. Cisza, dalej nie ruszył.
- Dlaczego to dla ciebie takie ważne? Jak będę miała umrzeć, to i tak umrę. - Niall popatrzył na mnie groźnie. Nie widziałam go jeszcze tak zdenerwowanego.
- Kate, nawet tak nie mów. Jesteś zbyt ważna, żeby umierać, choćby przez to, że jakiś ćpun w nas wjedzie. - Przewróciłam oczami i nie chętnie zapięłam pas. W duchu chciało mi się śmiać, bo się o mnie martwił. Zupełnie tak, jakby był moją matką. Albo nie. Ona by się o mnie nie martwiła.
Chłopak chyba wyczuł moje rozbawienie, co mu się nie spodobało.
- Mój ojciec zginął w wypadku, bo nie miał zapiętych pasów. Kate, on jechał tylko do apteki. Stwierdził, że nie opłaca mu się ich zapinać... Więc zapnij po prostu te pasy - odparł. Położył jedną rękę na kierownicy i oparł o nią głowę. Czuł się pewnie okropnie, a to wszystko prze ze mnie. Jak zwykle coś popsuje.
Nieczęsto bywam w takiej sytuacji, jak teraz. Nie mam zielonego pojęcia, jak mam go pocieszyć. Po raz drugi w przeciągu kilku dni mam te cholerne wyrzuty sumienia.
Złapałam jego wolną rękę i potarłam delikatnie kciukiem jego paliczki. Nie wiedzieć czemu, przeszedł przeze mnie przyjemny dreszczyk. Niall podniósł głowę i spojrzał się na mnie.
- Jechał do apteki, bo ja byłem chory. Jechał po leki dla mnie. To ja go zabiłem. - Jego głos się załamywał, a oczy zrobiły się szklane.
Czułam się taka bezsilna. Objęłam go delikatnie i poklepałam po plecach.
- To nie twoja wina - wyszeptałam. 
To uczucie było dla mnie takie obce. Pierwszy raz kogoś pocieszałam. Pierwszy raz przytulałam chłopaka bez podtekstu seksualnego.
Poczułam, jak jego ciepła łza skapnęła na moje plecy. Niall odsunął się ode mnie.
- Dzięki. Rzadko kiedy o tym wspominam - przyznał się.
- Dobra, dość. Zachowuje się, jak idiota. Ruszajmy.
- Wcale nie - pokręciłam głową. Zachowywał się uroczo.

Dojechaliśmy do knajpy. Niall usiadł do stolika, a ja poszłam zamówić jedzenie.
- Dzień dobry - uśmiechnęłam się przyjaźnie - poproszę dwa razy jajecznicę ze szczypiorkiem.
- Coś do picia?
- Herbata i kawa - odpowiedziałam. Ekspedientka pokiwała głową i powiedziała, że zaraz nam przyniesie śniadanie. Odwróciłam się i już chciałam wracać do Niall'a, kiedy w wyjściu zauważyłam znajomą mi sylwetkę. Stał tyłem, ale ja wszędzie poznam te ciemne włosy. Szybko do niego podbiegłam, zanim zdążył opuścić budynek.
- Zayn, czekaj - krzyknęłam. Zatrzymał się. W moim sercu rozbłysnęła iskierka nadziei. Sercu? Mój błąd. Ja go nie mam.
- Co? - odwrócił się. Nasze oczy się spotkały. Zayn momentalnie przerwał kontakt wzrokowy, gdy zorientował się, że osobą, która go woła jestem ja.
- Dlaczego mi nie odpisałeś? Dlaczego mnie unikasz? - spytałam z wyrzutami.
- Powiedziałaś, że nie chcesz mnie ranić, więc nie pisz do mnie. Nie spotykajmy się więcej. To sprawia mi po pros.. - jego głos się załamywał, a wzrok wlepiał wszędzie - na sufit, na podłogę, na kasjerkę, tylko nie na mnie. Zacisnął pięść.
- Po prostu to boli Kate. Zostaw mnie w spokoju, tak będzie najlepiej - odparł i wyszedł.
Kiedy drzwi się zamknęły, poczułam pustkę w środku. Jakbym straciła cząstkę siebie. Jakby mi ją wyrwał i wyrzucił do kosza na śmieci. Dziwne uczucie. Naprawdę dziwne uczucie stracić... przyjaciela.
Moje oczy zrobiły się szklane. Ja nie płaczę. Ostatni raz płakałam pięć lat temu. Właśnie wtedy przysięgłam sobie, że to będzie ostatni raz.
Potrząsnęłam głową, muszę wracać do Niall'a. Na stoliku w rogu leżały już książki. Zajęłam miejsce naprzeciwko chłopaka.
- To twój były? - spytał.
- Nie - odparłam.
- Hmm... - zamyślił się - a tak wyglądaliście. Widać po nim, że jest w tobie zakochany. Na pewno między wami nic nie zaszło? 
- To znaczy ponad rok temu chodziliśmy ze sobą. Całe dwa dni. Pocałowaliśmy się może z dwa razy. Właśnie wtedy doszłam do wniosku, że nie nadaję się do związków. Do tej całej chorej miłości - opowiedziałam mu. Zrobił skonsternowaną minę.
- Stwierdziłaś to po dwóch dniach? - prychnął.
- Ten chłopak, mu chyba jeszcze nie przeszło. Wiesz, moim zdaniem każdy zasługuje na miłość. A jako, że ty w to nie wierzysz to... - przerwał swój wywód - pamiętasz co ci wczoraj powiedziałem? Zdania nie zmieniłem - mrugnął i podał mi sztućce. Zaśmiałam się.
- Jesteś głupi, Horan - szturchnęłam go w ramię. Niall pokiwał palcem.
- Miałaś być miła! - powiedział stanowczo, ledwo powstrzymując się od śmiechu.
- Pamiętam, Nialuś! - wytknęłam mu sarkastycznie język.
- Ej, tylko bez takich! Dobra, bo i tak jajecznica już wystygła. Zjedzmy, a potem zabierzemy się  do nauki.
Jak to z Niall'em bywało, cisza nie potrwała długo.
- Dlaczego tak właściwie nie chcesz iść na studia? - spytał.
- Nie wiem, nie widzę w tym sensu. Do czego mi to potrzebne.  Zresztą i tak bym się nigdzie nie dostała - wzruszyłam ramionami.
- Po studiach masz bardzo wiele możliwości. Jesteś bardzo mądra, tylko leniwa. Dostałabyś się, bez najmniejszego problemu - stwierdził. Zakrztusiłam się jajecznicą.
- Robisz sobie jaja. Widziałeś moje oceny? Nigdzie mnie nie przyjmą.
- Oceny nie są takie ważne, no może na Cambridge, bo tam wszystko się liczy. Naprawdę byś się dostała na normalną uczelnię.
- Nie, nie ma nawet takich szans.
- Jak ci pomogę, to się dostaniesz.
- Nie. Musiałby stać się cud.
- Zakład? - spytał.
- Dobra - podałam mu rękę i uśmiechnęłam się szeroko.
- Nie wierzę, że jesteś taki głupi - zaśmiałam się. Chłopak popatrzył na mnie z góry.
- Ja nie jestem głupi - odparł. 
- W takim razie naiwny - poprawiłam się. Niall przewrócił oczami.
- Więcej wiary w siebie. Ze mną dasz rade - stwierdził. 
Kiedy z nim przebywam, staję się inną osobą. Kilka dni temu nie przypuszczałabym, że będę chciała iść na studia. Ba! Że będę w ogóle się uczyć, żeby zdać. Przy Niall'u wszystko robi się proste. Ma rozwiązanie na każdy problem.
- Chodzisz na jakieś zajęcia dodatkowe? - wyrwał mnie z zamyślenia.
- Nie. - Nigdy bym nie przypuszczała, że mi się to kiedyś do czegoś przyda.
- To źle. Na studiach zwracają na to uwagę. Na moim kółku chemicznym jest jeszcze jedno miejsce - mrugnął do mnie. Uśmiechnęłam się tylko. Ja i kółko chemiczne? Naprawdę? Ale dobra, niech będzie, jak chce. Nie chcę przegrać zakładu.
- Jako, że mamy już drugi semestr to potrzebujesz jeszcze jednego zainteresowania. Najlepiej jakbyś chodziła na wolontariat.
- Co bym miała tam robić? - spytałam zaciekawiona.
- Ja chodzę do schroniska. Możesz też się tam zapisać. Idę dzisiaj, po naszych zajęciach. Chcesz iść ze mną?
- No nie wiem.. - zawahałam się. Mam tracić sobotę na rzecz zwierząt? Jakoś mi się to nie widzi.
- No proszę. Będzie fajnie - złączył ręce w błagalnym geście.
- Poznasz Loren - zrobił minę smutnego pieska.
I to ma mnie zachęcić? Że poznam jego dziewczynę? Raczej nie.
Chciałam już odmówić, ale ta mina. Nie mogłam zrobić nic innego, jak tylko się zgodzić.
- Dobra - odparłam sfrustrowana tym, jaki ma na mnie wpływ. Zawsze to ja rządzę!
- Super - powiedział w pełnym uśmiechu.
- A teraz zabierajmy się do nauki. - Przewróciłam oczami, on chyba nigdy nie zapomina.
Przypomniało mi się, że nie odrobiłam zadania domowego...


Zapraszam do czytania mojego drugiego bloga :)