środa, 4 lutego 2015

Rozdział 7

Liczę na was! Na razie niestety nie idzie mi zbyt dobrze :( 


- Kochanie, przestań! - chichotałam przez zamknięte oczy, kiedy ktoś całował mnie po policzku. Musi być bardzo zachłanny, bo moja skóra jest już doszczętnie przemoczona jego śliną. Co za zboczeniec z...
Nagle zerwałam się na równe nogi. Jakie kur*a kochanie?! Przetarłam oczy i zlustrowałam pokój. Nie było w nim nikogo oprócz mnie i psa. To on mnie lizał po policzku.
- Nieźle Wall-E. Całujesz lepiej od niejednego faceta - wyznałam, a zwierzak na moje słowa zamerdał ogonem.
Opadłam zawiedziona na łóżko, usadawiając się na nim wygodnie. Po raz kolejny udowodniłam sobie, jaka jestem głupia. Myślałam, że całuje mnie chłopak. Nie miałabym nic przeciwko, ale to nie był zwykły chłopak. To był Niall. 
Przewróciłam się na brzuch i krzyknęłam z całej siły w poduszkę. Jest tyle ludzi na świecie, ale mi przyśnił się kur*a akurat on. Zaczynam mieć wątpliwości, czy Niall ma na mnie dobry wpływ.
Muszę się uspokoić i ogarnąć. To na pewno działanie tej tabletki. Nigdy nie przyśnił mi się chłopak, którego znam, a tym bardziej zajęty chłopak.
Moje rozważania przerwał skomlący Wall-E. Zapomniałam. Pies to nie tylko przyjemności, ale także obowiązki.
Niechętnie zwlokłam się z łóżka. Oddałabym wszystko, żeby móc jeszcze przez kilka minut zatopić się w miękkiej kołdrze. Chyba, że dzisiejszy sen miałby się powtórzyć. W takim razie zdecydowanie wolę wstać.
Przypomniał mi się mój dawny sposób na uwolnienie się od natłoku myśli - bieganie. Szkoda, że wczoraj nie wpadłam na ten świetny pomysł. Na pewno pozwoliłby mi uniknąć wycieczki na komisariat. Bardzo mnie zastanawia, dlaczego nie skupiam się na ważnych sprawach, lecz wiąż bujam w obłokach i podejmuje pochopne decyzje.
Wskoczyłam w krótkie  czarne spodenki spodenki i różową bokserkę, a włosy upięłam w wysokiego koczka, aby pojedyncze pasma nie spadały mi na twarz. Wall-E był już wyraźnie zniecierpliwiony. Przypięłam mu smycz do obroży i już chciałam wychodzić, kiedy przypomniałam sobie o muzyce.
Podniosłam z ziemi roztrzaskany telefon. Naprawdę muszę zacząć zastanawiać się nad swoimi czynami. Zrezygnowana sięgnęłam po stary odtwarzacz muzyki. Od dawna go nie używałam, więc nie zawierał moich aktualnie ulubionych piosenek.
Dawno nie czułam się tak dobrze. Świerze powietrze, zero myśli i przyjemy ból w udach. Nie potrzebnie rezygnowałam z biegania. Seks to świetny wysiłek fizyczny. Zdecydowanie poprawił moją kondycję, ale bieganie to świetna forma odstresowania się. Zapominam o wszystkim i wszystkich. Jednak z zabaw w łóżku nie zamierzam rezygnować.
Stare MP3 okazało się dobrym wyborem. Przypomniałam sobie o starych, dobrych hitach z czasów, kiedy wszystko było takie łatwe.
Wall-E całą drogę do parku dotrzymywał mi kroku. Był bardzo grzeczny. Skoro już dobiegliśmy do celu, postanowiłam go spuścić ze smyczy, aby nacieszył się wolnością. Kiedy uwolniłam psa, myślałam, że nie odejdzie dalej, niż na odległość dziesięciu metrów. Niestety się przeliczyłam. Wall'E zaczął biec przed siebie, jak poparzony. Od razu pożałowałam decyzji i za nim ruszyłam. Pędziłam ile tchu w gardle. Całe szczęście pies zatrzymał się przy jakimś chłopaku. 
- Mógłbyś oddać mi mojego psa? - spytałam, niezbyt chętna do rozmowy. Brunet odwrócił się na moje słowa.
- Co ty taka.. - zatrzymał się w połowie zdania, kiedy mnie dostrzegł.
- Kate? - wydusił z siebie Zayn. Zawsze kur*a muszę się na niego napatoczyć w najmniej odpowiednim momencie.
- Zayn? - chciałam się upewnić - Ty biegasz? - uniosłam lekko brwi ze zdziwienia.
- Powinienem zapytać cię o to samo. Bieganie pozwala mi się uwolnić od myśli. Masz psa? - Wskazał ręką na Wall-E'go.
- Tak - odpowiedziałam krótko i spuściłam głowę, w tym samym momencie, co Zayn. Próbuje uwolnić się od myśli zupełnie tak, jak ja. Tylko, że on robi to przeze mnie. Przeszły mnie wyrzuty sumienia. Zayn nie wygląda tak jak kiedyś. Teraz przypomina bardziej wrak człowieka.
- Muszę już lecieć - powiedział. Przez sekundę dostrzegłam jego oczy. Mogę przysiądź, że widziałam w nich ból.
Kiedy odbiegł moje tętno momentalnie podskoczyło. Każda cząsteczka mojego ciała chciała, aby został tu jeszcze przez chwilę. Jednak on odbiegł. Jego plecy stawały się coraz mnie widoczne. Chciałam pobiec za nim, ale wiem, że to tylko by pogorszyło sytuację. Dlaczego to wszystko jest kur*a takie skomplikowane?
Wykończona przykucnęłam i oparłam się plecami o drzewo. Szybko jednak z tego zrezygnowałam. Chwila przerwy nie wyjdzie mi na dobre. Przypięłam Wall-E'go z powrotem do smyczy. Czas wracać do domu.

- Wróciłam - powiedziałam, otwierając drzwi. Ariana musiała już przyjechać, bo jej auto było zaparkowane przed domem. Zdziwiłam się, gdyż myślałam, że wróci wieczorem.
Nikt mi nie odpowiedział na przywitanie. Zdejmując buty, usłyszałam dźwięki dochodzące z kuchni. Ariana kłóciła się z Troy'em. Zajrzałam ukradkiem do kuchni. Najwyraźniej mnie nie zauważyli, bo byli zbyt zajęci sprzeczką.
- Ariana, mam już dosyć. Zawsze jest to samo. Musisz się od tego wreszcie uwolnić - krzyczał wyraźnie poddenerwowany Troy, gdyż chodził w kółko, jak opętany.
- Staram się, ale to nie jest kur*a takie łatwe. Gdyby nie to, nie miałabym tego wszystkiego! - broniła się Ariana. "Nie jest takie łatwe"? Co nie jest takie łatwe? O czym ona kur*a mówi?!
- Przecież wiesz, że bym ci pomógł! Ale może ty po prostu nie chcesz w tym skończyć? - spytał i stanął naprzeciwko niej, patrząc prosto w jej przeszklone łzami oczy.
Nastała krótka cisza. Ariana nie odpowiedziała.
- Dość, mam już dość. Wybieraj, albo to, albo ja. To już ostateczność. Jeśli mnie nie wybierzesz, to na zawsze zniknę z twojego życia. Nie żartuję, nie będzie tak, jak wcześniej. Miłość to nie wszytko. Ja chcę normalnego związku. Nie zniosę tego dłużej - powiedział już ciszej. Dziewczyna nie wydała z siebie żadnego dźwięku.
- Ty już wybrałaś - stwierdził, śmiejąc się nerwowo.
- Troy.. - Ariana starała się dojść do głosu.
- Nie, Ariana. To już koniec. Proszę cię tylko, nie wciągaj jej w to. Nie niszcz jej życia. Wystarczy już, że zniszczyłaś swoje. - Po tych słowach odwrócił się i wyszedł, nie zwracając na mnie uwagi. Ta kłótnia nie wyglądała, jak inne. Troy nie żartował.
Wychodząc szturchnął mnie lekko barkiem. Nie sądzę, żeby zrobił to celowo. 
Ariana opadła zrezygnowana na kafelki. Podbiegłam szybko do niej. Wyglądała okropnie. Miała potargane włosy, a jej twarz była zalana łzami. Z makijażu nie zostało prawdopodobnie nic, oprócz rozmazanego tuszu. 
- Wróci, zawsze wraca - próbowałam nieudolnie pocieszyć przyjaciółkę, choć sama nie bardzo wierzyłam w swoje słowa.
- Nie, tym razem mówił poważnie. Nigdy już go nie zobaczę - wymamrotała i wybuchła płaczem. Wtuliła się w moją koszulkę. Czułam, jak z sekundy na sekundę staje się coraz bardziej mokra.
- Wiesz co? Masz rację. Miłość to gówno - powiedziała.
- Widzę, że zmądrzałaś - zaśmiałam się.
Ariana uśmiechnęła się niemrawo i przetarła zawilgotniałe oczy.
- Co to kur*a jest?! - wykrzyczała. Najwyraźniej dostrzegła psa stojącego za moimi plecami.
- Wall-E - uśmiechnęłam się szeroko.

******
Mam do was pytanie. Co myślicie o wplataniu gifów i zdjęć w tekst? :)

Jeszcze raz przypominam. Dla was to tylko jedno kliknięcie, a dla mnie ogromna szansa.



4 komentarze:

  1. Super rozdział! Biedny Zayn. Ciekawe co tam u Nialler'a?

    OdpowiedzUsuń
  2. Omomomo super jest xd wiem chyba czym zajmuje sie Ariana od jakiegoś 3 rozdziału ale nie wiem czy dobrze mysle :p eeeej nie wplataj żadnych zdjec i gifow bo to denerwujace i rozpraszajace :p i odbiera możliwość wyobraźni, ruszenia własnym mózgiem :d to samo ze lepiej czytac ksiazki niz ogladac filmy :p dziala to dokladnie na tej samej zasadzie :p i przepraszam za chaotyczność komentarza, ale na tel siedzd xd

    OdpowiedzUsuń