Zachęcam do wzięcia udziału w ankiecie >>>>
Obudziłam się w salonie. Leżałam na kanapie obok przystojnego blondyna. O kur*a, kto to może być? Leżał odwrócony plecami w moją stronę. Nie pamiętam wczorajszego wieczoru, za dużo się działo. Za dużo muzyki, alkoholu, tytoniu...
Szybko zerwałam się na równe nogi i pobiegłam w stronę telefonu, sprawdzić która godzina. 9:00. Kur*a, zaspałam do szkoły. Wparowałam do pokoju Ariany. Spała z jakimś gościem. Wyglądał znajomo. Przyjrzałam mu bliżej. To Troy. Nie wierzę. Znowu są razem! Ta "miłość" jest chora.
Ocknęłam się z moich rozmyślań i szturchnęłam Arianę.
- Ariana, wstawaj! - nalegałam, ale obudzenie Ariany po imprezie to bardzo trudne zadanie.
- Co?! - krzyknęła.
- Jestem już spóźniona do szkoły. Zawieziesz mnie? - spytałam, zdenerwowana tym faktem.
- Kate, ale ty jesteś pojeb*na! Dziś jest sobota. Daj mi kur*a spać! - wydarła się na mnie tak głośno, jak tylko mogła. Na szczęście chrypa uniemożliwiła jej standardowy krzyk.
Walnęłam się ręką w czoło i wyszłam z pokoju. Poszłam do kuchni. Nalałam sobie wody i usiadłam na blacie obok zlewu. Stamtąd miałam dobry widok na telewizor w salonie. Dźwięk był niestety wyciszony. Moje obserwacje odwrócił uwagę ktoś poruszający się na kanapie.
Do reszty zapomniałam o blondynie. Starałam sobie przypomnieć wszystkich jasnowłosych chłopaków, jakich znam. Znam tylko jednego, jeśli dobrze mi się wydaje. O nie.
Przecież to kur*a niemożliwe! Nic z wczoraj nie pamiętam. On jest kujonem, więc jakim cudem znalazł się na tej imprezie? Po tym jak mnie odwiózł, pojechał na chemię. Przyznam się szczerze, że miałam wielką ochotę go przelecieć. Ale to nie znaczy, że tego chciałam! To tak jakby mój "nauczyciel". Fakt, robiłam to ze starszymi, ale Niall? Zdążyłam go polubić, a nie idę do łóżka z kumplami.
Osunęłam się z blatu i podeszłam bliżej. Chłopak spał na brzuchu. Szturchnęłam go, próbując wybudzić ze snu.
- Niall, wstawaj! - szepnęłam, żeby Ariana nie usłyszała. Nie lubiła, kiedy chłopacy zostają, aż do rana. Wyznawała zasadę, że po seksie - do domu. Ja w sumie też. To pozwalało uniknąć niekomfortowej sytuacji po przebudzeniu.
Chłopak odwrócił się na moje słowa.
- Jaki kur*a Niall?! - spytał zaspany.
Kamień z serca. To nie był Niall. W głębi duszy cieszyłam się. Nie chciałam, żeby nasza znajomość skończyła się w łóżku. Fajnie jest mieć znajomego, który nie myśli o tobie tylko w jeden sposób, a dostrzega w tobie coś więcej.
- Nieważne.. - odrzekłam i podałam mu spodnie. Chłopak nie chętnie się w nie wcisnął. Najwyraźniej chciał jeszcze zostać, ale ja nie dałam mu takiej możliwości i pokierowałam go w stronę drzwi.
- Muszę przyznać, że to co o tobie mówią to sama prawda. To był chyba moje najlepsze ruchanie w życiu - wyznał mi.
- Szkoda, że ja nie mogę powiedzieć tego samego - uśmiechnęłam się szyderczo i wskazałam mu ręką drzwi.
- No weź. Black, nie było tak źle - bronił się. Zaśmiałam się. Jeśli byłoby dobrze, to bym pamiętała.
- Spierd*laj - powiedziałam, bo chyba nie zrozumiał wcześniejszej prośby. Chłopak podniósł ręce w obronie i uśmiechając się szeroko opuścił budynek. Pokręciłam głową i zamknęłam drzwi.
Zrobiłam się głodna, więc sięgnęłam do lodówki i wyjęłam wczorajszą chińszczyznę. Zajadając się nią włączyłam telefon. Miałam jedną wiadomość. Mam nadzieję, że Zayn mi odpisał. Od tamtego wydarzenia sukcesywnie mnie unika.
" Będę po ciebie o 10:00. Mam nadzieję, że odrobiłaś pracę domową. Niall Horan :) "
O kur*a. Kompletnie zapomniałam, że dziś też mam korki. Zadania domowego, oczywiście nie odrobiłam. Ch*j z tym. On nie może zobaczyć mnie w takim stanie, bo jeszcze zmieni o zdanie na mój temat. Miałam dwadzieścia minut.
Po wzięciu prysznicu rozczesałam włosy, nałożyłam tusz do rzęs, korektor na sińce pod oczami i umyłam zęby. Popsikałam się jeszcze wodą toaletową, żeby całkowicie pozbyć się alkoholowego zapachu. Skończyłam akurat, gdy zadzwonił dzwonek.
Rzadko kiedy wychodzę tak delikatnie umalowana. Ale dziś nikt mnie nie zobaczy oprócz Niall'a. Przynajmniej taką mam nadzieję.
Chłopak przywitał mnie uśmiechem od ucha do ucha, co spowodowało u mnie taki sam wyraz twarzy. Kiedy ruszyliśmy w stronę auta, Niall zadał mi pytanie.
- Jedziemy do mnie, czy do tej knajpy ze śniadaniami? - Zastanowiłam się chwilę nad odpowiedzią.
- W sumie nie zdążyłam zjeść śniadania - odrzekłam.
Kiedy siedzieliśmy w aucie, Naill nie odpalił silnika. Staliśmy w miejscu już chyba pięć minut.
- O co chodzi? Dlaczego nie jedziemy? - spytałam się.
- Czekam, aż zapniesz pasy - odrzekł.
- Ja nie zapinam pasów - odpowiedziałam. Cisza, dalej nie ruszył.
- Dlaczego to dla ciebie takie ważne? Jak będę miała umrzeć, to i tak umrę. - Niall popatrzył na mnie groźnie. Nie widziałam go jeszcze tak zdenerwowanego.
- Kate, nawet tak nie mów. Jesteś zbyt ważna, żeby umierać, choćby przez to, że jakiś ćpun w nas wjedzie. - Przewróciłam oczami i nie chętnie zapięłam pas. W duchu chciało mi się śmiać, bo się o mnie martwił. Zupełnie tak, jakby był moją matką. Albo nie. Ona by się o mnie nie martwiła.
Chłopak chyba wyczuł moje rozbawienie, co mu się nie spodobało.
- Mój ojciec zginął w wypadku, bo nie miał zapiętych pasów. Kate, on jechał tylko do apteki. Stwierdził, że nie opłaca mu się ich zapinać... Więc zapnij po prostu te pasy - odparł. Położył jedną rękę na kierownicy i oparł o nią głowę. Czuł się pewnie okropnie, a to wszystko prze ze mnie. Jak zwykle coś popsuje.
Nieczęsto bywam w takiej sytuacji, jak teraz. Nie mam zielonego pojęcia, jak mam go pocieszyć. Po raz drugi w przeciągu kilku dni mam te cholerne wyrzuty sumienia.
Złapałam jego wolną rękę i potarłam delikatnie kciukiem jego paliczki. Nie wiedzieć czemu, przeszedł przeze mnie przyjemny dreszczyk. Niall podniósł głowę i spojrzał się na mnie.
- Jechał do apteki, bo ja byłem chory. Jechał po leki dla mnie. To ja go zabiłem. - Jego głos się załamywał, a oczy zrobiły się szklane.
Czułam się taka bezsilna. Objęłam go delikatnie i poklepałam po plecach.
- To nie twoja wina - wyszeptałam.
To uczucie było dla mnie takie obce. Pierwszy raz kogoś pocieszałam. Pierwszy raz przytulałam chłopaka bez podtekstu seksualnego.
Poczułam, jak jego ciepła łza skapnęła na moje plecy. Niall odsunął się ode mnie.
- Dzięki. Rzadko kiedy o tym wspominam - przyznał się.
- Dobra, dość. Zachowuje się, jak idiota. Ruszajmy.
- Wcale nie - pokręciłam głową. Zachowywał się uroczo.
Dojechaliśmy do knajpy. Niall usiadł do stolika, a ja poszłam zamówić jedzenie.
- Dzień dobry - uśmiechnęłam się przyjaźnie - poproszę dwa razy jajecznicę ze szczypiorkiem.
- Coś do picia?
- Herbata i kawa - odpowiedziałam. Ekspedientka pokiwała głową i powiedziała, że zaraz nam przyniesie śniadanie. Odwróciłam się i już chciałam wracać do Niall'a, kiedy w wyjściu zauważyłam znajomą mi sylwetkę. Stał tyłem, ale ja wszędzie poznam te ciemne włosy. Szybko do niego podbiegłam, zanim zdążył opuścić budynek.
- Zayn, czekaj - krzyknęłam. Zatrzymał się. W moim sercu rozbłysnęła iskierka nadziei. Sercu? Mój błąd. Ja go nie mam.
- Co? - odwrócił się. Nasze oczy się spotkały. Zayn momentalnie przerwał kontakt wzrokowy, gdy zorientował się, że osobą, która go woła jestem ja.
- Dlaczego mi nie odpisałeś? Dlaczego mnie unikasz? - spytałam z wyrzutami.
- Powiedziałaś, że nie chcesz mnie ranić, więc nie pisz do mnie. Nie spotykajmy się więcej. To sprawia mi po pros.. - jego głos się załamywał, a wzrok wlepiał wszędzie - na sufit, na podłogę, na kasjerkę, tylko nie na mnie. Zacisnął pięść.
- Po prostu to boli Kate. Zostaw mnie w spokoju, tak będzie najlepiej - odparł i wyszedł.
Kiedy drzwi się zamknęły, poczułam pustkę w środku. Jakbym straciła cząstkę siebie. Jakby mi ją wyrwał i wyrzucił do kosza na śmieci. Dziwne uczucie. Naprawdę dziwne uczucie stracić... przyjaciela.
Moje oczy zrobiły się szklane. Ja nie płaczę. Ostatni raz płakałam pięć lat temu. Właśnie wtedy przysięgłam sobie, że to będzie ostatni raz.
Potrząsnęłam głową, muszę wracać do Niall'a. Na stoliku w rogu leżały już książki. Zajęłam miejsce naprzeciwko chłopaka.
- To twój były? - spytał.
- Nie - odparłam.
- Hmm... - zamyślił się - a tak wyglądaliście. Widać po nim, że jest w tobie zakochany. Na pewno między wami nic nie zaszło?
- To znaczy ponad rok temu chodziliśmy ze sobą. Całe dwa dni. Pocałowaliśmy się może z dwa razy. Właśnie wtedy doszłam do wniosku, że nie nadaję się do związków. Do tej całej chorej miłości - opowiedziałam mu. Zrobił skonsternowaną minę.
- Stwierdziłaś to po dwóch dniach? - prychnął.
- Ten chłopak, mu chyba jeszcze nie przeszło. Wiesz, moim zdaniem każdy zasługuje na miłość. A jako, że ty w to nie wierzysz to... - przerwał swój wywód - pamiętasz co ci wczoraj powiedziałem? Zdania nie zmieniłem - mrugnął i podał mi sztućce. Zaśmiałam się.
- Jesteś głupi, Horan - szturchnęłam go w ramię. Niall pokiwał palcem.
- Miałaś być miła! - powiedział stanowczo, ledwo powstrzymując się od śmiechu.
- Pamiętam, Nialuś! - wytknęłam mu sarkastycznie język.
- Ej, tylko bez takich! Dobra, bo i tak jajecznica już wystygła. Zjedzmy, a potem zabierzemy się do nauki.
Jak to z Niall'em bywało, cisza nie potrwała długo.
- Dlaczego tak właściwie nie chcesz iść na studia? - spytał.
- Nie wiem, nie widzę w tym sensu. Do czego mi to potrzebne. Zresztą i tak bym się nigdzie nie dostała - wzruszyłam ramionami.
- Po studiach masz bardzo wiele możliwości. Jesteś bardzo mądra, tylko leniwa. Dostałabyś się, bez najmniejszego problemu - stwierdził. Zakrztusiłam się jajecznicą.
- Robisz sobie jaja. Widziałeś moje oceny? Nigdzie mnie nie przyjmą.
- Oceny nie są takie ważne, no może na Cambridge, bo tam wszystko się liczy. Naprawdę byś się dostała na normalną uczelnię.
- Nie, nie ma nawet takich szans.
- Jak ci pomogę, to się dostaniesz.
- Nie. Musiałby stać się cud.
- Zakład? - spytał.
- Dobra - podałam mu rękę i uśmiechnęłam się szeroko.
- Nie wierzę, że jesteś taki głupi - zaśmiałam się. Chłopak popatrzył na mnie z góry.
- Ja nie jestem głupi - odparł.
- W takim razie naiwny - poprawiłam się. Niall przewrócił oczami.
- Więcej wiary w siebie. Ze mną dasz rade - stwierdził.
Kiedy z nim przebywam, staję się inną osobą. Kilka dni temu nie przypuszczałabym, że będę chciała iść na studia. Ba! Że będę w ogóle się uczyć, żeby zdać. Przy Niall'u wszystko robi się proste. Ma rozwiązanie na każdy problem.
- Chodzisz na jakieś zajęcia dodatkowe? - wyrwał mnie z zamyślenia.
- Nie. - Nigdy bym nie przypuszczała, że mi się to kiedyś do czegoś przyda.
- To źle. Na studiach zwracają na to uwagę. Na moim kółku chemicznym jest jeszcze jedno miejsce - mrugnął do mnie. Uśmiechnęłam się tylko. Ja i kółko chemiczne? Naprawdę? Ale dobra, niech będzie, jak chce. Nie chcę przegrać zakładu.
- Jako, że mamy już drugi semestr to potrzebujesz jeszcze jednego zainteresowania. Najlepiej jakbyś chodziła na wolontariat.
- Co bym miała tam robić? - spytałam zaciekawiona.
- Ja chodzę do schroniska. Możesz też się tam zapisać. Idę dzisiaj, po naszych zajęciach. Chcesz iść ze mną?
- No nie wiem.. - zawahałam się. Mam tracić sobotę na rzecz zwierząt? Jakoś mi się to nie widzi.
- No proszę. Będzie fajnie - złączył ręce w błagalnym geście.
- Poznasz Loren - zrobił minę smutnego pieska.
I to ma mnie zachęcić? Że poznam jego dziewczynę? Raczej nie.
Chciałam już odmówić, ale ta mina. Nie mogłam zrobić nic innego, jak tylko się zgodzić.
- Dobra - odparłam sfrustrowana tym, jaki ma na mnie wpływ. Zawsze to ja rządzę!
- Super - powiedział w pełnym uśmiechu.
- A teraz zabierajmy się do nauki. - Przewróciłam oczami, on chyba nigdy nie zapomina.
Przypomniało mi się, że nie odrobiłam zadania domowego...
Zapraszam do czytania mojego drugiego bloga :)